O krok od TRAGEDII! Pani Teodezja w ostatniej chwili UCIEKŁA przed spadającym na nią SŁUPEM!

2014-09-24 13:11

Wielka tragedia była o włos! Teodozja Potaczek (69 l.) spod Brzeska w ostatniej chwili uskoczyła przed słupem elektrycznym, walącym się na jej podwórko. Cudem uniknęła porażenia sześcioma tysiącami woltów. Słup zniszczył jednak dach jej domu. - Wybił niezłą dziurę. Cieszę się jednak, że nie doszło do pożaru - opowiada nam kobieta. - Mogłam przecież stracić wszystko...

Do tego przerażającego wypadku doszło wczesnym popołudniem. Była piękna pogoda, więc pani Teodozja postanowiła skosić trawnik przed domem. Gdy zaczęła pracę, nagle usłyszała niepokojący trzask. Obejrzała się i ku swemu przerażeniu ujrzała drewniany słup lecący wprost na jej głowę. - Odskoczyłam w bok jak szalona - wspomina. Szczęśliwie uniknęła uderzenia, udało jej się też ustrzec przed dotknięciem kabli, które zwisały tuż nad ziemią. - Sześć tysięcy woltów, które w nich płynie, mogło mnie przecież spalić na popiół - mówi roztrzęsiona gospodyni. Niestety, elektryczny słup spadł na dach domu pani Teodozji i wybił w nim dziurę.

Zobacz też: TRAGEDIA na Dolnym Śląsku. 2-latka UTOPIŁA się w GARNKU Z DESZCZÓWKĄ!

Strażacy zdjęli słup z dachu i zabezpieczyli go do momentu przyjazdu ekipy z elektrowni

"Boże, żeby tylko się nie zapaliło" - pomyślała kobieta. I szybko zadzwoniła po straż pożarną. Natychmiast przyjechały dwie ekipy - miejscowa i z sąsiednich Wierzchosławic. Strażacy zdjęli słup z dachu i zabezpieczyli go do momentu przyjazdu ekipy z elektrowni. Jakimś cudem kable się nie zerwały. Nie iskrzyły, więc do pożaru nie doszło. Okazało się, że słup runął, bo przegniły drewniane podpory, utrzymujące go w pionie. - 50 lat nikt nie wymieniał tych słupów, deszcz, wiatr i czas je uszkodziły - mówi pani Teodozja. Teraz kobieta czeka, aż firma ubezpieczeniowa naprawi jej zniszczony dach. - Mam nadzieję, że zdążą przed zimą - rozkłada ręce.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki