Obroniliśmy niepodległość, uratowaliśmy Europę

2009-08-14 8:00

W 89. rocznicę Bitwy Warszawskiej mówi prof. Tomasz Nałęcz

"Super Express": - Dlaczego mówimy o "wojnie 1920 r.", skoro pierwsze starcia polsko-bolszewickie nastąpiły już na początku 1919 r?

Tomasz Nałęcz: - Ponieważ najbardziej dramatyczne wydarzenia decydujące o jej wyniku - zapewniające niepodległość Polski - nastąpiły latem 1920 r., kiedy bolszewicy zostali odparci spod Warszawy. Za przełomowy dzień uważa się 15 sierpnia, który dziś jest Świętem Wojska Polskiego. Wcześniej obie strony angażowały swoje podstawowe siły gdzie indziej - dla bolszewików najważniejsze było uporanie się z białymi generałami, dla Polski ustanowienie granicy z Niemcami.

- Dlaczego bolszewicy postanowili bić się z Polską, gdy opór białych Rosjan nie był jeszcze do końca złamany?

- Popełnili błąd, który często zdarza się w polityce i na wojnie - nadmiernie zaufali we własne siły i w skalę osiąganego zwycięstwa.

- Czy właśnie dlatego wygraliśmy tę wojnę?

- O sukcesie zadecydowały czynniki, które się liczą w każdej wojnie: talent dowódców, determinacja żołnierzy i wspierającego ich narodu. Bolszewicy mieli liczebną przewagę, ale w wojennych zmaganiach ważne jest zgrupowanie sił w odpowiednim miejscu i uderzenie nimi w odpowiednim momencie. Taki plan powstał w sztabie marszałka Piłsudskiego. Bolszewicy nacierali na froncie liczącym ponad tysiąc kilometrów. Piłsudski musiał się zdecydować, czy bronić się na całej linii Wisły - co mu sugerowali francuscy doradcy - czy wykorzystać fakt nieostrożnego zachowania dowodzącego bolszewikami Tuchaczewskiego, który bardzo szybko parł na północy - gdzie forsował Wisłę pod Płockiem i Włocławkiem - a na południu bronił się jeszcze Lwów. Piłsudski postanowił uderzyć od południa. Skoncentrował kilka dywizji nad Wieprzem - i uderzył w odsłoniętą lewą flankę Tuchaczewskiego, który już lekceważył polski opór i był zainteresowany nie dobiciem Polaków, lecz dotarciem do Niemiec. I zwyciężyliśmy.

- A gdybyśmy przegrali tę wojnę?

- W XX w. w Polsce były trzy wydarzenia, które miały wpływ na historię całej Europy: zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 r., odrzucenie propozycji współpracy z III Rzeszą w 1939 r., zwycięstwo Solidarności w 1989 r. W 1920 r. głównym celem sowieckiej Rosji nie było podbicie Polski. W tym czasie w kierownictwie sowieckim obowiązywała teza o uniwersalnym wymiarze rewolucji - jej zwycięstwo w Rosji miało być wstępem do zwycięstwa na świecie. Lenin i Trocki zamierzali wesprzeć rewolucyjne wrzenie w Niemczech. Najkrótsza droga wiodła przez Polskę. Tuchaczewski, wydając rozkaz ofensywy na Zachód, wypowiedział znamienne słowa: "Po trupie Polski wiedzie droga do komunistycznego pożaru w całej Europie". Polacy nie dopuścili do jego wzniecenia - do połączenia potencjału komunistów z Rosji i z Niemiec. Polacy nie tylko - dla siebie - obronili niepodległość, ale też zablokowali zbrojną ofensywę ideologii komunistycznej w kierunku zachodnim.

- Prócz marszałka Piłsudskiego jest jeszcze jeden kandydat do polskiego zwycięstwa: gen. Tadeusz Rozwadowski.

- W sztabie padają różne propozycje, natomiast Naczelny Wódz wybiera jedną i ponosi odpowiedzialność za jej realizację.

- Czy Polska osiągnęła wszystkie swoje cele?

- Nie. Ta wojna toczyła się nie o granicę polsko-sowiecką, lecz o przyszłość Europy Wschodniej. Piłsudski miał wielki plan zbudowania między Polską a Rosją szeregu państw będących z nami w sojuszu. Jego kręgosłupem miał być sojusz polsko-ukraiński. Skala zwycięstwa 1920 r. wystarczyła do obrony niepodległości Polski, była jednak zbyt mała dla dotrzymania obietnic danych Ukraińcom - z ich punktu widzenia zdradziliśmy ich.

- Do którego państwa należałby Lwów?

- Według porozumienia obydwu stron należałby do Polski. Ukraina zaczynałaby się za Zbruczem.

- Mimo to wielu Ukraińców znalazłoby się po stronie polskiej, a wielu Polaków po drugiej stronie granicy naszego kraju...

- Nowe państwa w Europie Wschodniej miały stanowić federację szanującą prawa wszystkich swoich obywateli - a były to obszary przemieszane pod względem etnicznym.

- Czy w dokonanej 20 lat później zbrodni katyńskiej można widzieć nierycerską zemstę za 1920 r.?

- Bandycką zemstę. Stalin boleśnie przeżył 1920 r., ta klęska była jego udziałem - a był on bardzo pamiętliwy.

- Bolszewicy nie przejmowali się losem swoich jeńców z 1920 r. Ten wątek pojawił się dopiero w latach 90. XX w. jako usprawiedliwienie Katynia...

- W polskiej niewoli znalazło się około 100 tys. bolszewickich jeńców. Śmiertelność wśród nich była porównywalna do śmiertelności jeńców po wszystkich stronach frontu zakończonej dwa lata wcześniej I wojny światowej.

- Czym różniło się starcie Polaków z Sowietami w 1920 r. od tego, które nastąpiło wraz z upadkiem II RP?

- W 1920 r. Zachód wspierał Polaków, a siła Armii Czerwonej opierała się przede wszystkim na jej liczebności. W tej części II wojny światowej, gdy Związek Sowiecki przeszedł na stronę koalicji antyhitlerowskiej - w której my byliśmy pierwsi - koalicjanci mając do wyboru racje polskie lub sowieckie, postanowili nas zdradzić, bo bez udziału Armii Czerwonej nie dałoby się pokonać Niemiec. Nie mogliśmy Sowietów pokonać militarnie. Demonstracje niepodległościowe były potrzebne, ale bez przekraczania tej granicy, która oznaczała bezsensowne wytracanie ludzi i wyniszczanie kraju. Sensem wojny jest tak działać, żeby zwyciężać, a nie tak, żeby przegrywać. Sowieci podejmując trzecią - po 1920 r. i po okresie między wrześniem 1939 a czerwcem 1941 r. - próbę komunizacji Polski byli, zainteresowali w tym, aby maksymalnie osłabiać przeciwników komunizmu.

- W późniejszym czasie też stanęlibyśmy przed problemem dysproporcji sił.

- Jeśli szykuje się pan do bardzo poważnego zwarcia, to upuszcza pan krew czy wzmacnia organizm? W obliczu nadciągającej nawałnicy komunistycznej Polska potrzebowała umacniania sił, a nie aktów jednorazowego bohaterstwa, jak 63 dni powstańczych walk w Warszawie. W wyniku przegranej takie zachowania czyniły Polskę mniej odporną na komunizm. Nie podzielam poglądu, że klęska wzmacnia morale narodowe. Jest przeciwnie. Lato 1920 r. jest doskonałym tego przykładem. Liczył się sukces w wymiarze moralnym i militarnym. Gdy się dokonał, był zastrzykiem narodowej dumy - stał się kapitałem założycielskim odbudowywanego państwa. Narody żywią się zwycięstwami, klęski osłabiają.

Tomasz Nałęcz

Profesor historii,polityk lewicy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki