Józef Oleksy. Od ministranta do premiera. "Nigdy nie planowałem żadnego stanowiska. Wszystko działo się przy okazji"

2015-01-10 13:19

Józef Oleksy (69 l.) był premierem, dwukrotnie marszałkiem Sejmu RP, a także wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych. Dwukrotnie też przewodził partii socjaldemokratycznej. - Może i nie uwierzycie, ale ja nigdy nie planowałem żadnego stanowiska. Wszystko działo się przy okazji - wspominał przed laty ze skromnością.

Jednak, jak to zwykle bywa, pomagał swojemu szczęściu, od małego. Jako czterolatek Józio, syn stolarza, został ministrantem i chodził przy księdzu z dzwoneczkiem. Był tak pilny i pomocny, że postanowiono go wyróżnić. Józio wcześniej przystąpił do komunii i wkrótce został szefem ministrantów. Jako siedmiolatek służył już do codziennej mszy o 6 rano. Bardzo podobało się to jego mamie Michalinie, która marzyła o tym, by syn był księdzem.

Dlatego też po ukończeniu podstawówki Józef Oleksy wyjechał do Niższego Seminarium Duchownego w Tarnowie. Tuż przed maturą władze rozwiązały jednak seminarium i uczniowie musieli szukać sobie innej szkoły. Młody Oleksy myślał o medycynie, psychologii, prawie. Wybór padł na handel zagraniczny. Były premier powiadał, że któregoś wieczoru, kiedy nie wiedział, co ma robić w przyszłości, położył na nocnej szafce cztery losy z nazwami kierunków do studiowania i rano wyciągnął jeden z nich. Nauki kościelne i seminarium poszły w niepamięć.

Gdyby stało się inaczej, to Oleksy nie poprzestałby na byciu skromnym biskupem, ale byłby ważnym purpuratem w Watykanie - uwielbiał bywanie na rautach, przyjęciach, lubił biesiadowanie, był towarzyski, gadatliwy. Kilka lat temu po Sejmie krążyła anegdota: wsiada Józef Oleksy do taksówki i na pytanie taksówkarza, dokąd mają jechać, bezradnie rozkłada ręce i mówi: - Nie wiem, wszędzie mnie potrzebują.

Czytaj: Testament Józefa Oleksego. Ostatnia wola: Chciałbym mieć katolicki pogrzeb. Wszystkie komuchy miały katolickie pogrzeby

Ta jego cecha zjednywała mu ludzi. Był lubiany i wszędzie mile witany. Jako I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego w Białej Podlaskiej zasłynął tym, że uwielbiał wizyty na plebaniach. Miał przyjaciół wszędzie. On, towarzysz, postkomunista, dobrze się dogadywał z Jackiem Kuroniem (?70 l.), Tadeuszem Mazowieckim (86 l.) czy Lechem Kaczyńskim (61 l.). Nawet Stefan Niesiołowski (71 l.) wykrzesał z siebie miłe słowa po jego śmierci. - Oczywiście się różniliśmy, ale jego nie można było nie lubić - powiedział.

Sprawdź też: Żona Oleksego mówiła do niego Ziutku. To dla niej tak bardzo chciał żyć. Śmierć zniszczyła ich plany

To otwarcie na ludzi pomogło mu w karierze politycznej. Jako nieliczny z ważnych polityków piastował tyle różnych ważnych funkcji. Ale niestety, medal ma dwie strony. Jego karierze bardzo zaszkodziła rozmowa z Aleksandrem Gudzowatym (75 l.), podczas której powiedział stanowczo za dużo. Z nagrania ich spotkania cała Polska dowiedziała się, że Aleksander Kwaśniewski (61 l.) to "mały krętacz", Leszek Miller (69 l.) to "ch... zawzięty i cyniczny", a śp. Jerzy Szmajdziński (58 l.) to "buc nadęty".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki