Zmarł Henryk Jankowski - nie żyje wzbudzający kontrowersje kapelan Solidarności

2010-07-13 9:44

W Gdańsku w swoim mieszkaniu zmarł wczoraj wieczorem ksiądz prałat Henryk Jankowski (74 l.), legendarny kapelan Solidarności. Duchowny chorował od wielu lat na cukrzycę.

- Będąc na emeryturze, starał się pomagać w życiu kościoła, ile mógł - mówił wczoraj wieczorem prałat Stanisław Bogdanowicz (71 l.), proboszcz Bazyliki Mariackiej w Gdańsku. - Pięć minut po godzinie 20 ksiądz proboszcz zasnął, zmogła go choroba, z którą walczył od lat.

Henryk Jankowski urodził się w kupieckiej rodzinie w Starogardzie Gdańskim, miał siedmioro rodzeństwa, w tym siostrę bliźniaczkę. 21 czerwca 1964 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Jednak jako młodzieniec nie myślał o posłudze kapłańskiej, chciał zostać wojskowym. W latach 50. starał się o przyjęcie do szkoły oficerskiej, ale nie udało się. Ówczesna władza nie chciała w swoich szeregach syna żołnierza, który zginął na wschodnim froncie wcielony do Wehrmachtu. I tak zamiast do wojska 22-letni Henryk trafił do seminarium w Gdańsku-Oliwie. W 1970 r. objął stanowisko proboszcza parafii św. Brygidy w Gdańsku.

17 sierpnia 1980 odprawił mszę świętą dla strajkujących robotników w Stoczni Gdańskiej, wiążąc się z późniejszą Solidarnością i z najbliższym otoczeniem Lecha Wałęsy.

Kościół Świętej Brygidy stał się centrum pomocy dla rodzin internowanych, strajkujących, działaczy podziemia. Jankowski organizował pomoc materialną i wiece antyrządowe. Niemal każda jego msza kończyła się manifestacją brutalnie pacyfikowaną przez oddziały ZOMO.

Po 1989 r. prałat zdobył rozgłos budzącymi duże kontrowersje kazaniami oraz dekoracjami Grobu Pańskiego z okazji świąt Wielkiejnocy. Za słowa: "nie można tolerować mniejszości żydowskiej w polskim rządzie" został przez arcybiskupa gdańskiego na rok objęty zakazem głoszenia homilii. Zresztą prałat nigdy nie krył swego zamiłowania do luksusu. Zawsze jeździł limuzynami, a zarzuty o braku skromności i obnoszenie się z bogactwem komentował tak: - Jestem przekonany, że gdyby Chrystus Pan żył za naszych czasów, też jeździłby mercedesem. Nie przemieszczałby się na osiołku - powiedział prałat w wywiadzie dla miesięcznika "Sukces".

Prałat sprzedawał wino, sygnowane własnym wizerunkiem. Dochód miał być przeznaczony na budowę jedynego w swoim rodzaju bursztynowego ołtarza w kościele św. Brygidy. Wielkim marzeniem Jankowskiego było też zbudowanie kopii Bursztynowej Komnaty. Duchowny planował również nakręcić film, który dokumentowałby jego bogate życie. Reżyserem miał być sam Mel Gibson (54 l.), a w samego siebie miał wcielić się Jankowski.

- Dlaczego ktoś inny ma grać księdza Jankowskiego i źle zagra, jak mogę ja sam to zrobić - tłumaczył prałat.

W 2004 roku Jankowski odszedł z funkcji proboszcza kościoła św. Brygidy - było to spowodowane między innymi oskarżeniami o molestowanie ministrantów i nieprawidłowościami w zarządzaniu parafią. Od wielu lat zmagał się z cukrzycą. Przeszedł też operację wszczepienia by-passów. Zmarł wczoraj wieczorem w swoim mieszkaniu w Gdańsku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają