PARANOJA! Pozwali dwuletnie dziecko. Żądają od Lilianki, która straciła OJCA 18 999 EURO!

2014-10-15 4:00

Dwuletnia Lilianka już nigdy nie przytuli taty, dla którego była oczkiem w głowie. Wojciech Drzewiecki (?33 l.), kierowca tira, zginął w wypadku na autostradzie w Niemczech. Teraz jego bezlitosny pracodawca żąda... od dziecka ogromnego odszkodowania. Pozwał Liliankę do sądu, bo jest jedyną spadkobierczynią ojca. Domaga się 18 999 euro!

- To dla mnie niepojęte! - załamuje ręce Dominika Słowikowska (21 l.) z Torunia, mama, a zarazem prawna opiekunka dziecka. - Jak ludzie mogą być tacy bezwzględni?! Przecież Lila po śmierci taty dostaje z ZUS ledwie 750 złotych renty rodzinnej. A ja nie mam żadnego majątku. Studiuję. Nawet na prawnika mnie nie stać, żeby pomógł nam przed sądem...

To był nasz błąd, nie spieszyliśmy się do ołtarza

Rozmawiając z nami, pani Dominika trzyma na kolanach córeczkę. Lila jest pogodna, uśmiechnięta. Ale rozmowa o tacie sprawia, że zaczyna płakać, staje się nerwowa. Jeszcze nie rozumie, jaki los chce jej zgotować były pracodawca Wojciecha Drzewieckiego.

Pani Dominika urodziła Lilę w sylwestra 2012 roku. Z jej ojcem nie miała ślubu. - To był nasz błąd, nie spieszyliśmy się do ołtarza, ale Lila to było dziecko planowane. Oboje go chcieliśmy. Wojtek świata poza nią nie widział. Tyle że nie zdążył się nią nacieszyć. Zginął, gdy miała pół roku... - opowiada.

Zobacz też: Spadek po księdzu należy się Kubusiowi! To wielki sukces Super Expressu!

Zamiast tego zażądał ogromnego odszkodowania

To było na autostradzie w Niemczech w czerwcu 2013 r. Tir prowadzony przez Drzewieckiego uderzył w barierkę. Kierowca wypadł z kabiny albo próbował z niej wyskoczyć. Pojazd go przygniótł. Niemiecka drogówka ustaliła tylko, że tir wpadł w poślizg, i umorzyła sprawę...

Po śmierci partnera pani Dominika nie mogła dogadać się z jego pracodawcą. Nie chciał wypłacić zaległego wynagrodzenia i oddać dokumentów. Zamiast tego zażądał ogromnego odszkodowania. W piśmie procesowym uzasadnił, że wypadek był z winy kierowcy, a skoro Liliana jest jego spadkobierczynią, musi pokryć szkodę, jaką spowodował jej ojciec.

Odwiedziliśmy firmę transportową, w której pracował Wojciech Drzewiecki. Jej prezes Andrzej Sz. nie chciał z nami rozmawiać. Na odczepnego stwierdził: - Ubezpieczenie nie pokryło strat, jakie ponieśliśmy w związku z tym wypadkiem. To była jego wina. Niech sąd rozstrzyga...

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki