- Nie kręcił. Z miejsca przyznał się do winy. Co więcej, opisał też inne przypadki ataków na nieletnie dziewczęta - mówi Krzysztof Kopania (50 l.), rzecznik prasowy łódzkiej prokuratury, po czym szczegółowo relacjonuje, w jaki sposób śledczy wpadli na trop groźnego zboczeńca.
Do próby gwałtu doszło 10 października około godziny 16. Młody, 28-letni mężczyzna wypatrzył dziewięciolatkę w sklepie. Gdy wyszła, ruszył za nią. Dotarł aż na podwórko jej kamienicy.
Zobacz: Wybory 2015. Wnuk reklamował Kopacz, mąż modlił się za Szydło
- Tam dziewczynka zapytała go, czego tu szuka - opowiada Kopania. - Ten wymijająco odpowiedział, że niczego. Poszedł jednak dalej za nią. Gdy weszła na klatkę schodową, spytał ją, ile ma lat, a następnie zaatakował. Błyskawicznie obezwładnił ofiarę, ale nie zdążył zgwałcić, bo krzyki napadniętej dziewczynki zaalarmowały mieszkańców kamienicy.
Jeden z sąsiadów wybiegł na klatkę schodową i spłoszył zboczeńca. A zapłakana 9-latka opowiedziała o wszystkim mamie. Kobieta zawiadomiła policję. Pomocny w poszukiwaniach pedofila okazał się monitoring zainstalowany w sklepie, gdzie zboczeniec natknął się na swoją ofiarę. Zarejestrowany wizerunek pozwolił policjantom na wytypowanie sprawcy. Kilka dni po ataku został on zatrzymany. Z miejsca trafił do aresztu. Grozi mu do 12 lat więzienia.