O wilku pechowcu pisaliśmy w poniedziałek. Wycieńczonego, ledwie żywego drapieżnika leśnicy z Bieszczad znaleźli w wyschniętej studni. Wspólnie ze strażakami uwolnili zwierzę, które później trafiło do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu (woj. podkarpackie). Tam dr Fedaczyński szybko postawił basiora na nogi. Już po kilku dniach wilk był gotów wrócić do swojej watahy. Weterynarz uśpił go, wywiózł do Puszczy Karpackiej. Czule żegnał dzikiego drapieżcę. Szeptał do ucha, głaskał go, wtulał nos w sierść, chłonąc z niej zapach lasu i wolności. Później z oddali obserwował, jak wilk wybudza się, wstaje i wreszcie znika w gęstwinie. Wzruszający opis rozstania z drapieżnikiem weterynarz zamieścił na profilu swojego ośrodka.
Zobacz: Wolał trafić do więzienia niż mieszkać z żoną! Zobacz, co zrobił