Chodzenie na skróty to pewne kłopoty, ale tego dnia pan Paweł najwyraźniej zapomniał o tej ludowej mądrości. Wracał właśnie z grzybów, na które wybrał się w okolice Korczewa na Mazowszu, gdy drogę do samochodu zagrodził mu elektryczny pastuch. Zamiast obejść łąkę grzybiarz postanowił sforsować przeszkodę, skracając sobie drogę.
- Widziałem jakieś krowy, ale co tam, przecież one nie robią krzywdy - opowiada. Śmiało kroczył środkiem łąki. Patrzył pod nogi, żeby się nie potknąć, a gdy w pewnym momencie uniósł wzrok - oniemiał. Stał przed nim ogromny czarny byk. - Był przerażający. Pochylił łeb, zaczął parskać i bić racicą w ziemię, a po chwili ruszył w moim kierunku. Zacząłem wiać co sił w nogach, ale potknąłem się i upadłem - relacjonuje mężczyzna.
Byk dopadł go błyskawicznie. Na nic zdały się uniki i zasłanianie głowy rękami. Bestia miała jeden cel - stratować przeciwnika. I niechybnie spełniłaby swój zamiar, gdyby nie mały, puchaty Rocky, który towarzyszył panu Pawłowi. - Bojowy to on nie jest, ale wtedy coś w niego wstąpiło i ruszył na byka. Doskoczył do jego tylnej nogi i zaczął ją kąsać. Byk ruszył więc na Rockiego, ale on czmychnął za ogrodzenie. Wtedy skorzystałem z okazji i uciekłem - mówi właściciel dzielnego czworonoga. Ma rozciętą głowę, jest posiniaczony, ale szczęśliwy, że żyje.
Piesek czeka na pana, który nie żyje [ZDJĘCIA]