Na pijacki rajd po lubelskiej dzielnicy Kalinowszczyzna Bolesław W. wyruszył swoim land roverem. Było popołudnie, a on najwyraźniej po suto zakrapianym obiedzie. Ulicą Tumidajskiego dotarł do skrzyżowania z aleją Andersa. Zatrzymał się. I tu wrzucenie pierwszego biegu okazało się dla niego zbyt trudne. Majstrował, majstrował przy lewarku, aż wreszcie włączył wsteczny. No i zaparkował na stojącym za nim aucie. Jego właściciel natychmiast zaalarmował policję.
Na widok mundurowych Bolesław W. próbował wygrzebać się zza kierownicy. Otworzył drzwi i... dosłownie wypłynął z auta na jezdnię. Nie mógł ustać na nogach, policjanci zaczęli taszczyć go do radiowozu. Grawitacja ściągała kierowcę ku ziemi. Musiał usiąść, oparł się o znak... W końcu z trudem dmuchnął w alkomat - pomiar wykazał 2,2 prom. alkoholu. - Mężczyzna został przewieziony na komisariat.
Usłyszał zarzut kierowania autem w stanie nietrzeźwości. Grożą mu 2 lata więzienia, stracił już prawo jazdy - mówi kom. Renata Laszczka-Rusek z policji w Lublinie.
Zobacz też: Joanna L. straciła prawo jazdy, a dzieci do przedszkola wozić trzeba! Kto wyręcza pijaną celebrytkę?
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail