Pilot Jaka-40 nie złamał procedur lądując we mgle w Smoleńsku. 36 Specpułk UNIEWINNIŁ por. Wosztyla

2011-06-07 16:36

Porucznik Artur Wosztyl, który 10 kwietnia ub. roku siedział za sterami rządowego Jaka-40 z dziennikarzami na pokładzie nie złamał procedur lądując w gęstej mgle poniżej warunków granicznych. Rzecznik dyscyplinarny 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego uniewinnił pilota. Załoga ustawiła radiowysokościomierz na wartości 100 metrów. Decyzja o lądowaniu zapadła powyżej tej wysokości, a nie poniżej - jak zarzucano pilotowi.

36. Specpułk uniewinił por. Wosztyla, ale na dowódcy załogi, w rękach którego spoczywało bezpieczeństwo 32 osób obecnych na pokładzie ciążą wciąż zarzuty prokuratorskie.

W lutym tego roku dowódca Sił Powietrznych gen. Lech Majewski złożył doniesienie do Wojskowej Prokuratury Okręgowej o możliwości popełnienia przestępstwa przez naruszenie przepisów wykonywania lotów. Pilot Jaka-40 wiedział o fatalnych warunkach panujących nad lotniskiem Siewiernyj, a mimo to zdecydował się posadzić maszynę na ziemi.

Patrz też: Jadwiga Gosiewska prosi Obamę o spotkanie. PREZYDENT USA MA SZUKAĆ PRZYCZYN KATASTROFY

Por. Artur Wosztyl został objęty także śledztwem rzecznika dyscyplinarnego 36. Specpułku. Reporterzy RMF FM ustali, że pilot został uniewinniony. Oczyszczono go z zarzutów złamania procedur. Wpływ na decyzję uniewinniającą miały zeznania świadków - pozostałych członków załogi, którzy zgodnie twierdzili, że ustawili radiowysokościomierz na wartości 100 metrów. O lądowaniu nie zdecydowali poniżej tej wysokości.

- Widzieli światła drogi startowej, widzieli również pas startowy na wysokości 130 metrów, twierdząc, że dopiero po kilku sekundach podczas podjęcia decyzji o manewrze lądowania usłyszeli dźwięk radiowysokościomierza - tłumaczy adwokat porucznika.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki