Piotr Krajewski: Szczerze współczuję panu Durczokowi, Latkowski powienien się zastanowić, zanim coś takiego puści

2015-02-19 15:15

- Dziennikarstwo upada już od wielu lat. To, co się dzieje to jest dziecinada. Nie znam pana Durczoka i pana Latkowskiego, ale jest to smutna sprawa, na zasadzie "ktoś komuś coś powiedział". W Polsce tak to bywa niestety, weryfikuje się wyroki poprzez media - aferę Kamila Durczoka komentuje projektant mody i stylista gwiazd, Piotr Krajewski.

Piotr Krajewski jest oburzony zachowaniem dziennikarzy "Wprost", którzy w bezpardonowy sposób, za pomocą jednego artykułu, przewrócili życie Kamila Durczoka do góry nogami. - Media nie powinny przekraczać pewnych granic. Są sytuacje, którymi media zdecydowanie powinny się zajmować. Media, policja i prokuratura. Na przykład w momencie, kiedy dzieci i zwierzęta są wykorzystywane w sposób niewłaściwy. Tutaj zdecydowanie powinny działać bardzo szybko. Ale nie wchodźmy ludziom do domu, jeśli sobie tego nie życzą - mówi projektant.

Krajewski dodał, że sam kiedyś walczył z dziennikarzami, którzy opublikowali nieprawdziwe informacje na jego temat. - Złożyłem pozew przeciwko jednemu portalowi, gdzie napisano o mnie, że Krajewski ma problemy z policją, jest to totalną bzdurą - dodaje oburzony.

Złe doświadczenia z mediami sprawiły, że stylista niestety doskonale jest w stanie wyobrazić sobie, co w tej chwili przeżywa szef "Faktów TVN". - Powiem szczerze, że współczuję panu Durczokowie, naprawdę. To się odbyło na zasadzie dziecinady. Ktoś coś zobaczył, ktoś coś widział, ktoś coś powiedział. Tam nie ma żadnych sztywnych dowodów. Pan Latkowski powinien się zastanowić zanim coś takiego puści. Jeśli nie ma dowodów, to będzie miał problem, bo nie wolno takich rzeczy robić. To jest słabe, bo rujnuje się drugiemu człowiekowi życie - kwituje.

Zobacz: Klątwa Faktów. Pawłowski, Kmiecik, Durczok. Kto chce wykończyć dziennikarzy TVN?

Afera Kamila Durczoka

Aferę wokół Kamila Duroczka rozpętał tygodnik "Wprost". Jego dziennikarze opublikowali artykuł "Ciemna strona Kamila Durczoka", opisujący tajemniczą wizytę prezentera w jednym z apartamentów na warszawskim Mokotowie. Szef "Faktów TVN" miał się zabarykadować w mieszkaniu, nie chcąc wpuścić do środka właściciela. W lokalu znaleziono dokumenty Durczoka, zoofilskie nagranie, erotyczne gadżety i biały proszek. Jak udało nam się dowiedzieć, były to amfetamina i kokaina. Informację potwierdził nam rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. Nie ustalono jednak, czy narkotyki należały do Kamila Durczoka. Sam dziennikarz odniósł się do sprawy w wywiadzie dla Radia TOK FM. - Powiem to jedno zdanie, choć uważam, że to moja absolutnie prywatna sprawa. W wolnym, prywatnym czasie odwiedziłem mieszkanie jednej z moich znajomych ze środowiska medialnego. To, co tam zrobiłem, to jest absolutnie moja prywatna sprawa. To nie było złamanie prawa. Nie wiem, czy policja się tym zajmuje. Mnie łatwo znaleźć - skomentował napiętnowany Durczok.

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki