Zaufana współpracownica Donalda Tuska zapowiada, że jeżeli potwierdzą się zarzuty o nielegalnym finansowaniu, dla Palikota może się to zakończyć wyrzuceniem z partii.
- Jeżeli coś się potwierdzi, z całą pewnością skieruję sprawę do władz dyscyplinarnych Platformy tak, jak każdą tego typu sprawę - tłumaczy Pitera.
Minister zapytana na antenie RMF Fm, czy jej zdaniem łączna kwota 900 tys. złotych wpłaconych na kampanię Palikota w 2005 roku mogła pochodzić od emerytów i studentów, przyznała, że to mało prawdopodobne.
Zarzuty wobec kontrowersyjnego polityka były przedmiotem postępowania prowadzonego przez prokuraturę w Radomiu. Przesłuchała ona ponad 50 osób, które dokonały wpłat na kampanię.
Z materiałów zebranych przez policję wynikało, że jeden z działaczy PO w Lublinie miał wręczyć kilku studentom po 12 tys. zł, które wpłacili na swoje konta, a następnie przekazali na konto komitetu wyborczego Palikota. Jak pisała "Rzeczpospolita", współpracownik Palikota miał poprzez "słupy" przekazać na kampanię ok. 84 tys. zł.
Podejrzenia, że pieniądze te pochodziły od samego Palikota, nie zostały potwierdzone przez śledczych badających sprawę i w efekcie śledztwo zostało umorzone. Teraz sprawę ponownie bada Prokuratura Krajowa.