PO i PiS rządzą wodzowie, a powinni przywódcy

2009-06-14 10:03

Główne polskie partie rozwinęły system baronów - komentuje prof. Kazimierz Kik. - System baronów stworzony przez lewicę jest dziś utrwalany. Są nimi Palikot, Schetyna, Gosiewski, Brodziński… PO i PiS różnią się jedną, istotną cechą od schematu SLD. Siła Millera opierała się na sile baronów, którzy faktycznie znaczyli coś w regionach.

"Super Express": - Prof. Paweł Śpiewak w rozmowie z "Super Expressem" stwierdził, że Platforma i PiS wobec braku istotnych różnic między nimi kreują sztuczne konflikty. Czy Tusk i Kaczyński umawiają się między sobą, by zdominować scenę polityczną?

Prof. Kazimierz Kik: - To nie tyle umowa, co podobieństwo strategii politycznych. Nieuzgodnionym zamysłem obu partii deklarujących się jako prawicowe jest wyeliminowanie postkomunistów z życia politycznego i skoncentrowanie głównego nurtu sceny politycznej na politykach dawnej opozycji z czasów PRL. To próba przełamania dominującego do niedawna podziału na postkomunistów i postsolidarność.

- Czy taka sytuacja ma szansę utrzymać się dłużej?

- Jak najbardziej. Powodów jest jednak kilka. Bez wątpienia głównym są zmiany w ustawie o partiach politycznych, o czym wspominaliście w "Super Expressie". Na scenie okopały się te, które mają pieniądze z budżetu państwa. Pod drugie, brak alternatywy wobec PO. Obie partie opozycyjne PiS i SLD, są trwale skompromitowane. Platforma jawi się dzięki temu jako jedyny racjonalny wybór. Uwolniła Polaków od zagrożeń związanych z IV RP, a zarazem czyści pole po grzechach rządów SLD. I wreszcie - nie ma w Polsce realnego powodu do zmiany. Z jednej strony kryzys nie dotknął nas aż w takim stopniu. Z drugiej - Platforma nie realizuje żadnej reformy, która zagrażałaby którejś z grup społecznych.

- Czy zgadza się pan z tezą prof. Śpiewaka o rządach baronów PO i PiS?

- Tak. PO i PiS to nie są klasyczne, demokratyczne ugrupowania. Na ich czele nie stoją przywódcy, lecz wodzowie. System wodzowski wymaga zaś gromadzenia wokół siebie nie partnerów, lecz wykonawców. I to spływa na dół. Na czele lokalnych struktur stoją wodzowie niższego szczebla, a pod nimi kolejni namiestnicy. Ten system nie potrzebuje sprawnych intelektualnie współpracowników, lecz żołnierzy, którzy bez wahania wykonają polecenie.

- Obie partie nie wymyśliły tego same. Wcześniej dokładnie w ten sposób zbudował SLD Leszek Miller.

- System baronów stworzony przez lewicę jest dziś utrwalany. Są nimi Palikot, Schetyna, Gosiewski, Brodziński… PO i PiS różnią się jedną, istotną cechą od schematu SLD. Siła Millera opierała się na sile baronów, którzy faktycznie znaczyli coś w regionach. Byli samodzielni intelektualnie i sami wybierali, kogo poprą na szefa. Dziś w PO i PiS to wódz wskazuje lokalnych namiestników. Bez szkody dla partii można ich usunąć, co widać na przykładzie Piskorskiego czy Rokity. Popularny w mediach Palikot też może być akceptowany przez Tuska tylko do momentu, w którym szkodzi Lechowi Kaczyńskiemu. Gdy zacznie szkodzić interesom premiera, zostanie zdegradowany albo usunięty. Tak samo w PiS. Pierwsza próba samodzielności Ziobry skończyła się wezwaniem na dywanik i publicznym hołdem. To właśnie problem dworskości. Rokita, Olechowski, Dorn nie nadawali się na dworaków u wodza. A wódz toleruje tylko ludzi niesamodzielnych, do których można mieć pełne zaufanie.

- Wydawało się, że komu jak komu, ale Ludwikowi Dornowi szef PiS ufać może…

- Tu nie chodziło o różnicę poglądów, ale o różnicę interesów. Dorn myślał szerzej, o PiS jako formacji centroprawicowej. Kaczyński myślał o partii w kontekście ambicji własnych albo swojego brata. Tego nie dało się pogodzić. Podobnie sprowadzona do ambicji prezydenckich Tuska jest dziś Platforma. W przypadku PO jest to nawet groźniejsze, bo jest to partia rządząca. Koncentrowanie się na interesach przywódcy zagraża bowiem wszelkim reformom, musi szkodzić dobru wspólnemu. Platforma stała się dobrym narzędziem do zdobywania władzy. Ale nie do rządzenia krajem. Kampanie i socjotechnika nie oddają programów partii, które nie są autentyczne.

- Mówiąc wprost, politycy świadomie okłamują wyborców?

- Nie przesądzam, że świadomie. Nie odbieram im dobrej woli. Partia dochodząca do władzy wyłącznie dzięki trickom, nie traktuje poważnie swoich wyborców. Po dojściu do władzy nie realizuje tego, co zapowiadała. Gdzie są dziś te wszystkie postulaty z wyborów? Nie ma, bo ich realizacja wywołałaby spadek w słupkach poparcia. Ostatnim takim ryzykantem był Buzek. I AWS poniósł klęskę.

- Buzek to największy zwycięzca wyborów do Europarlamentu…

- Ale jego popularność opiera się na krótkiej pamięci wyborców i olbrzymim głodzie sukcesu w Polsce. Platforma rewelacyjnie rozegrała go socjotechnicznie. Przecież on był od dawna prezentowany właściwie jako przyszły przewodniczący Europarlamentu, postać formatu europejskiego! Społeczeństwo nie pamięta już Buzka jako człowieka, który rozgrzebał kraj. Widzi w nim człowieka przyszłego sukcesu. To zresztą zabawne, że Platforma mamiła ludzi bodaj czterema stanowiskami w Europie, z których być może żadnego nie otrzyma. Platforma sprawia w mediach wrażenie największej grupy w swojej frakcji w Brukseli, gdy w rzeczywistości jest tam piątą siłą!

- Donald Tusk promuje jednak Buzka. Czy jego popularność mu nie zagrozi?

- Tusk promuje tylko osoby, które mu nie zagrożą. Buzek nie reprezentuje w PO żadnego nurtu. Podobnie jak Danuta Hübner czy Janusz Lewandowski… To nie są ludzie mierni, ale na pewno wierni. W tej sytuacji kiepsko rysują się szanse na jakiekolwiek stanowiska dla Jacka Saryusza-Wolskiego. Reprezentuje on bowiem dawną grupę Rokity. PO nie pozwoli mu urosnąć w siłę.

- Dlaczego w ogóle nie widać lewicy?

- Wciąż trwa kryzys spowodowany klęską Millera. Ponadto, po przejściu w stan spoczynku głównych liderów, zostały w niej resztki z dokonanej przez nich negatywnej selekcji w ostatnich 20 latach. SLD eliminowało z partii intelektualistów i postaci samodzielne. Za największej klasy polityków uznaje się tam Kwaśniewskiego i Cimoszewicza. A to zdolni praktycy, ale bardzo słabi teoretycy. Kogoś, kto mógłby zaproponować program, po prostu nie ma. Gdzie jest dziś prof. Wódz, prof. Raciborski? Nie tylko wypchnięto ich z SLD, ale ustawiono jako wrogów. Zostali ludzie, którzy byli podstawą za czasów KC PZPR, jak Wiatr, Reykowski czy Werblan. A oni już nie pofruną…

Prof. Kazimierz Kik

Politolog, wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki