Tragedia wydarzyła się w październiku ubiegłego roku, gdy o 3 w nocy Albert wracał ze swoich dwudziestych urodzin, które zorganizował w pubie na Starym Rynku w Poznaniu. Nagle w centrum miasta chłopaka zaatakował Krzysztof M. W sądzie mężczyzna tłumaczył się, że zrobił to, bo Albert go obraził. - Szedł i miał łzy w oczach. Był bardzo wzburzony. Powiedział, że pokłócił się ze swoją kobietą i że moja zrobi ze mną to samo – tłumaczył. To wystarczyło, by... Krzysztof M. uderzył Alberta dwa razy.
i
Dwudziestolatek nie spodziewał się ataku. Runął na jezdnię, a chwilę później… przejechał po nim samochód. Kobieta, która kierowała autem, nawet się nie zatrzymała się, a Krzysztof M. uciekł. – Przestraszyłem się, że ten chłopak nie żyje – mówił potem śledczym. Dlatego najpierw wyjechał do Irlandii, a po powrocie wciąż ukrywał się przed policją. Za kratki trafił dopiero w kwietniu 2018 r. Albert przeżył, ale wciąż trwa walka o jego zdrowie.
i
Chłopak jest kaleką, bo auto przejechało mu po głowie. Nie można się z nim porozumieć, wymaga stałej opieki.
Śledczy nie mają wątpliwości, że to Krzysztof M. doprowadził do przejechania Alberta, bo uderzył go w twarz i przyczynił się do jego upadku „bezpośrednio pod koła samochodu”. Dlatego przed sądem odpowiada za usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Po eksperymentach procesowych biegli stwierdzili, że Krzysztof M. musiał widzieć światła nadjeżdżającego samochodu. Natomiast kobieta, która przejechała po Albercie, nie miała szans zatrzymania auta przed leżącym na jezdni chłopakiem. Następna rozprawa jeszcze w grudniu.
Więcej w programie „Alarm!” TVP w poniedziałek godz. 20.10