Potwór, który udawał ofiarę

2013-09-04 7:21

Pomóżcie znaleźć naszą Madziulkę - błaga Katarzyna Waśniewska (23 l.). Wszyscy współczuli młodej mamie, której ukochana córcia została uprowadzona przez tajemniczego porywacza. Dziś już wiadomo, że była to tylko jedna z ról, jakie okrutna matka zaplanowała dla samej siebie w perfidnym spektaklu. Prawdziwa twarz Waśniewskiej według sądu wygląda inaczej - to matka, która gołymi rekami dusi swoją córkę.

Ponura historia ma swój początek 24 stycznia 2012 r. w mieszkaniu przy Floriańskiej w Sosnowcu. Waśniewska jest tam sama z Madzią. Od dawna przygotowywała się do zabójstwa. Beznamiętnie rzuca dzieckiem o podłogę, a gdy to nie zabija dziewczynki, po prostu ją dusi. Zwłoki ukrywa w nieodległym parku. Spektakl się zaczyna.

Najpierw poznajemy zapłakaną matkę porwanego dziecka - bo właśnie o porwaniu zawiadamia policję. Wtedy właśnie apeluje do rzekomego porywacza, żeby oddał jej ukochaną Madziulkę. - Przecież była naszym skarbem - mówi.

Po kilku dniach poszukiwań do akcji wkracza Krzysztof Rutkowski (53 l.). To właśnie on dokona spektakularnego przełomu i zerwie pierwszą maskę z twarzy matki Madzi. Proponuje Waśniewskiej badania wykrywaczem kłamstw. Katarzyna się załamuje i wyznaje, że dziecko nie żyje. Wówczas powtarza historię, której trzymać się będzie do końca: Madzia wypadła jej z rąk. To był wypadek

Śledczy rozpoczynają mozolny proces ustalenia prawdy, a Waśniewska zaczyna... cieszyć się wolnością. Szybko wychodzi z aresztu, szybko też przestaje żyć z mężem.

Jednak śledczy są coraz bliżej poznania prawdy. 12 lipca stawiają jej zarzut zabójstwa. Waśniewska ma jednak szczęście do adwokata. Dzięki niemu znów wychodzi z aresztu i wraca do Krakowa. Tam poznaje Krzysztofa P., znanego jako Dandi. Podejmuje pracę w... nocnym klubie. Media wkrótce obiegają jej zdjęcia, jak tańczy na rurze. Korzysta z życia i wcale tego nie ukrywa - opowiada o tym w wywiadzie dla "Super Expressu". Jak bardzo jest zadowolona pokazuje, pozując w bikini i jeżdżąc konno. - Wreszcie mam czas dla siebie - mówi z zadowoleniem. Dochodzenie prokuratury jej nie załamuje. Jest bardzo pewna siebie. - Nic na mnie nie mają - stwierdza.

Wkrótce po wywiadzie Waśniewska przestaje się meldować na komisariacie. Uciekła. Udaje się ją odnaleźć dopiero 21 listopada ub.r. Po raz trzeci trafia za kraty. Tym razem na długo. Jeśli wczorajszy wyrok się nie zmieni, spędzi w więzieniu co najmniej 15 lat (po tylu latach może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki