Pożar w Jastrzębiu Zdroju. Spalił rodzinę i wyjdzie na wolność

2014-04-02 4:00

Czy zamordowanie pięciu osób może ujść Dariuszowi P. (42 l.) z Jastrzębia-Zdroju (woj. śląskie) na sucho? Wiele wskazuje na to, że to możliwe. Okazuje się, że już wcześniej miał kłopoty z prawem, ale wywijał się od kary jako... osoba niepoczytalna. Podczas procesu, na którym odpowie za spalenie żony i czwórki dzieci, prawdopodobnie przyjmie tę samą linię obrony i będzie udawał wariata.

Bogobojny mąż i ojciec, rzutki biznesmen. Wyrachowany oszust, a wreszcie morderca. Okazuje się teraz, że dwie twarze Dariusza P. można było zauważyć od lat. Wcale nie był uczciwym katolikiem w pocie czoła utrzymującym dużą rodzinę. Wolał iść na skróty, byle tylko zdobyć pieniądze.

- Mężczyzna ten przewijał się w naszych postępowaniach. Dwa razy miał status podejrzanego, a dwa razy pokrzywdzonego - ujawnia Jacek Rzeszowski, szef Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu-Zdroju.

Po raz pierwszy Dariuszem P. zajęła się prokuratura, kiedy wyleasingował trzy mobilne myjnie samochodowe oraz przenośny odkurzacz. Nie zamierzał jednak brudzić się przy myciu aut. Sprzedał urządzenia warte ok. 85 tys. zł i nie spłacał rat leasingowych. Śledztwo zostało jednak umorzone, chociaż Dariusz P. przyznał się do winy! Jak to możliwe? - W sporządzonej wówczas opinii biegłego mężczyzna został uznany za niepoczytalnego - rozkłada ręce prokurator Rzeszowski.

Podobnie skończyło się inne postępowanie przeciwko Dariuszowi P. - Był podejrzany o działanie na szkodę swoich wierzycieli. Miał niekorzystnie rozporządzić ich mieniem. Pokrzywdzone były dwie firmy. Ze względu na niepoczytalność podejrzanego śledztwo umorzono - mówi prokurator.

Zobacz też: DARIUSZ P. PODPALIŁ RODZINĘ NOWE FAKTY. Od początku wiedziałem że to on podpalił rodzinę. To była nieudolna mistyfikacja

Co ciekawe, kiedy firmy zaczęły domagać się pieniędzy, Dariusz P. najprawdopodobniej wciągnął swą żonę Joannę (†40 l.) w oszukańczy proceder. Małżonkowie notarialnie podpisali umowę alimentacyjną - na jej podstawie Dariusz P. miał przekazywać żonie co miesiąc 10 tys. zł na utrzymanie pięciorga dzieci. W ten sposób uchronił się przed komornikami - nie można było nic ściągnąć z jego konta, dopóki nie zostały zapłacone alimenty. A były przecież bardzo wysokie i wierzycielom nic nie zostawało.

Czytaj również: SZOKUJĄCE wyznanie szwagra Dariusza P.! Rodzina od początku podejrzewała, że to on SPALIŁ ŻONĘ I DZIECI. "Była taka myśl, obawa..."

Kiedy Dariusz P. występował w prokuraturze jako poszkodowany, to sam preparował dowody swojej krzywdy. W sierpniu 2009 r. miał rzekomo wypadek samochodowy. Jeden z kierowców zatrzymał się na poboczu, kiedy zobaczył auto w rowie. W środku był Dariusz P. Wyglądał na nieprzytomnego. Trafił do szpitala, ale lekarze nie stwierdzili u niego żadnych obrażeń. Dariusz P. twierdził, że ktoś podczas jazdy obrzucił go cegłami i dlatego miał wypadek. Na dodatek napastnik z auta ukradł teczkę z 250 tys. zł. Chciał domagać się odszkodowania, ale prokuratura nie znalazła dowodów na zgłoszone przestępstwo.

Podkładając w domu ogień i uśmiercając swoją rodzinę, Dariusz P. też chciał zdobyć wysokie odszkodowanie. Nie udało się, więc znowu będzie udawał niepoczytalnego...

Polub se.pl na Facebooku

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki