Ta historia mogłaby być. sfilmowana. Na ekranie byłoby wtedy i strasznie, i śmiesznie. Tomasz S.razem ze swoim samochodowym gangiem zorganizował kradzież trzech busów pod Berlinem. Wszystko wydawało się dobrze zaplanowane. Tomasz S. ustalił miejsce i czas kradzieży oraz wręczył kolegom specjalnie dopasowane elektroniczne klucze, które pozwalały uruchomić silnik, nie uszkadzając przy tym stacyjki.
Niestety, Polacy kradnący w Niemczech samochody nie przewidzieli, że jedno z aut ma dość nietypowy ładunek. Krótko mówiąc, Tomasz S. miał pecha, bo w jednym z aut było. dwanaście trumien z ciałami, które miały jechać do krematorium w Miśni. W efekcie dwunastu nieboszczyków dojechało pod Konin (woj. wielkopolskie). Tam złodzieje spostrzegli, co ukradli, i porzucili trumny w lesie.
W ręce policji najpierw wpadło dwóch złodziei. Ujęcie Tomasza S.,mózgu przedsięwzięcia, który ukrywał się w Szwecji, było tylko kwestią czasu. Wydano za nim europejski nakaz aresztowania. W końcu wpadł. Chociaż twierdził, że z kradzieżą trumien nie miał nic wspólnego, bo on kradł tylko luksusowe auta, sąd nie dał sobie zamydlić oczu.
- Oskarżony szczegółowo zaplanował przestępstwo. Był jego organizatorem - mówiła w ustnym uzasadnieniu sędzia Dorota Maciejewska-Papież.
Wyrok jest prawomocny.
Zobacz także: Diler wpadł odbierając towar