Prezes NFZ Jacek Paszkiewicz UCIEKA do raju przed komornikiem ZDJĘCIA

Godz. 11.00 Warszawskie osiedle na Mokotowie. Z mieszkania wychodzą razem szef NFZ Jacek Paszkiewicz i szefowa warszawskiego Funduszu Barbara Misińska. Taszczą walizki i torby. Pod bramą czeka już auto z kierowcą. Kilkanaście minut później oboje pojawiają się na warszawskim lotnisku Okęcie i ustawiają się w kolejce do odprawy. Z paszportami w ręku kierują się w stronę samolotu odlatującego do Budapesztu.

Według ustaleń "Super Expressu" stolica Węgier miała być tylko przystankiem w drodze na tygodniowy rajski urlop na słonecznych Seszelach na Oceanie Indyjskim. Koszt takiej wyprawy to kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy złotych. Za 7-dniowy wypoczynek na Seszelach (w ofertach last minute na portalu Travelway. pl) trzeba zapłacić od 6687 zł do 23 587 zł za osobę. O urlop zapytaliśmy wczoraj w biurze prasowym NFZ. - Od 4 do 11 czerwca prezes jest na zaplanowanym urlopie wypoczynkowym - poinformowano nas. Szczegółów nie ujawniono.

Wyprawa szefa NFZ za granicę to ważna informacja dla firmy windykacyjnej, która próbuje odzyskać dług od urzędnika. Dlaczego? Bo pokazuje, że urzędnika stać na kosztowny wypoczynek.

Przypomnijmy, "SE", ujawnił, że od kilkunastu miesięcy Paszkiewicz nie spłaca swojego zobowiązania. Dziś łącznie z odsetkami dług wynosi już 185 tys. zł. Kiedy firma windykacyjna chciała na poczet należności zająć jego działkę budowlaną w woj. pomorskim, Paszkiewicz natychmiast sprzedał nieruchomość po zaniżonej cenie swojej podwładnej, szefowej mazowieckiego oddziału NFZ Barbarze Misińskiej. Tej samej, z którą wybrał się na kilkudniowy wypoczynek.