Prezydencka rodzina Obamy rozrasta się

2008-11-07 21:00

W Białym Domu niedługo pojawi się nowy gospodarz. I nie chodzi tu wcale o Baracka Obamę, a o pupila jego córek. Z okazji zwycięstwa w wyborach prezydent–elekt obiecał Sashy i Malii, że kupi im szczeniaka.

Nie wiadomo jeszcze, jak będzie nazywał się pierwszy pies Stanów Zjednoczonych ani jakiej będzie rasy. Sam fakt jest już przesądzony. Barack Obama obiecał córkom szczeniaka na wiecu zorganizowanym tuż po ogłoszeniu pierwszych, nieoficjalnych jeszcze wyników.

Choć w Polsce przychodzenie do "pracy" z pupilem nie jest dobrze widziane (przekonali się o tym chociażby Ludwik Dorn i Saba), to w Stanach nie jest to niczym wyjątkowym. Biały Dom zamieszkiwały już nie tylko psy i koty, a dużo bardziej egzotyczne gatunki.

Najdziwniejszymi prezydenckimi pieszczochami były dwa małe tygryski ósmego prezydenta USA Martina Van Burena (1837-1841), które dostał w prezencie od sułtana Omanu. To jednak nie koniec gatunkowej różnorodności. Thomas Jefferson (1801-1809) trzymał w klatce na trawniku przed Białym Domem dwa niedźwiedzie grizzly, a John Quincy Adams (1825-1829) zwykł mówić, że pozwala swemu aligatorowi korzystać z jednej z łazienek. Calvin Coolidge (1923-1929) wyprowadzał swoje szopy na smyczy, a synowie Theodora Roosevelta (191-1909) przyprowadzili do windy w Białym Domu swego kucyka.

Największym miłośnikiem zwierząt okazał się Republikanin i urzędujący jeszcze prezydent George W. Bush. Od ośmiu lat rodzina Busha mieszka w Białym Domu z kotem, przebojowym angielskim spanielem oraz dwoma terierami szkockimi. Co więcej, każde ze zwierząt ma swoją własną podstronę na stronie internetowej Białego Domu.

Najlepiej znanymi pupilami Demokratów były natomiast zwierzaki Billa Clintona: kot o imieniu Socks, oraz czekoladowy labrador zwanym Buddy. Ta dwójka zasłynęła głównie wiecznymi wojnami o dominację, z których zwykle zwycięsko wychodził kocur.

Uwielbienie amerykańskich prezydentów do zwierząt najlepiej podsumował jeden z niewielu prezydentów, który czworonożnego pupila nie miał, czyli Harry Truman (1945-1953). Stwierdził on, że rozumie swoich poprzedników, ponieważ gdyby chciał mieć w Białym Domu kogoś, komu byłby w stanie zaufać, sam kupiłby sobie psa...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki