Prof. Marek Żylicz: Na międzynarodową komisję nie było szans

2013-04-10 4:00

Rozmowa z prof. Markiem Żyliczem, ekspertem dawnej komisji Jerzego Millera

"Super Express": - Tuż po 10 kwietnia 2010 r. polskie społeczeństwo wydawało się monolitem. W trzecią rocznicę katastrofy nasz kraj zamieszkują lemingi i lud smoleński. Dlaczego?

Prof. Marek Żylicz: - To prawda, doszło do rozpadu społeczeństwa na dwie zantagonizowane grupy. Przy czym coraz więcej osób wierzy w zamach lub uznaje, że nie wszystko zostało wyjaśnione.

- Czy nas się jeszcze da skleić w jedno?

- Trzeba próbować. A jest tylko taka możliwość: trzeba całkowicie wyjaśnić przyczyny katastrofy samolotu. Aby tak się stało, trzeba spełnić pięć warunków

- Pierwszy warunek to…

- Nie liczyć na prokuraturę. Prokuratura nie jest kompetentna do wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Jej zadaniem jest wyjaśnienie, czy któraś z żyjących osób popełniła przestępstwo. Przyjmijmy, że było. Wówczas rozpocząłby się wieloletni proces, bo strony mogą się odwoływać. Do przyczyn katastrofy to nas nie przybliży. Niech prokuratura zajmuje się swoimi sprawami, ale uświadommy sobie, że to nie ona da wiążącą odpowiedź, co się stało 10 kwietnia.

- Drugi warunek to…

- Trzeba skończyć z wprowadzaniem opinii publicznej w błąd co do tego, że istniała możliwość powołania komisji międzynarodowej. Nie, nie istniała. Owszem, Amerykanie mówili, że są gotowi pomóc, ale musiałyby tym być zainteresowane rządy, czyli także rząd rosyjski, a akurat na to oczywiście szans nie było.

- Trzeci…

- Żaden poważny uczony niezaangażowany politycznie nie zgodzi się uczestniczyć w publicznej debacie, w której może być oskarżony o zaprzaństwo, matactwo, popieranie zdrady. Trzeba uspokoić atmosferę. Kiedy za wyjaśnianie biorą się uczeni zaangażowani politycznie, to prawda jest na ostatnim miejscu.

- Czwarty…

- Wiąże się z trzecim. Trzeba skończyć z debatą medialną. Ona nie wyjaśnia sprawy, tylko pogłębia zamęt.

- I wreszcie po piąte…

- Należy zastosować obecnie istniejące prawo. Otóż zgodnie z prawem międzynarodowym i z prawem polskim jedynym organem kompetentnym do rozstrzygania takich spraw jest państwowa komisja ekspertów. Przy czym jeżeli samolot należący do jednego państwa rozbił się na terytorium innego państwa, to powinna być to komisja z udziałem obu stron. Ponieważ komisja MAK - z udziałem obu stron - nie doprowadziła do kompletnego wyjaśnienia i wynik jej ustaleń jest nie do zaakceptowania przez stronę polską, więc musimy poprzestać na zastosowaniu prawa polskiego i rozstrzygnąć sprawę w naszej komisji. Według mnie to rozstrzygnięcie zapadło. Ale ponieważ jest ono kwestionowane przez opozycję, nie ma innego sposobu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy, jak wznowienie działania komisji.

- Czyli ludzie wchodzący w skład komisji Millera jeszcze raz mają się zebrać i zaopiniować wykonaną przez siebie pracę?

- Celem wznowienia prac powinna być konfrontacja zarzutów i ekspertyz wykonanych poza komisją z ustaleniami komisji. Jeżeli uzgodnienie ocen nie będzie możliwe, to - cały czas bazując na obecnym prawie - należy skorzystać z pomocy ekspertów z Unii Europejskiej. Oni dopomogą w rozstrzygnięciu sprawy - i takie rozstrzygnięcie, wyrażone w nowym raporcie, będzie jedynym rozstrzygnięciem zgodnym z prawem. To, że część ludzi nie uwierzy w nie, to inna sprawa.

- Minęły trzy lata, a my mamy zaczynać wszystko od początku. Smutne to, jeśli nie żałosne. Jaki mechanizm zawiódł - polityczny czy naukowy?

- Polityczny. W tym sensie, że ta część społeczeństwa, która nie uznaje nowego państwa i wyniku wyborów, za wszelką cenę chciała wykazać zdradzieckie, nieudolne działania rządu. To jest powód, dla którego kwestionują ustalenia oficjalnej komisji.

- Tę oficjalną komisję bardzo łatwo jest łapać za słówka i pokazać jej niedbalstwo. A to rodzi niepewność. Np. poseł Antoni Macierewicz upomina panów Millera i Laska, żeby najpierw porządnie zmierzyli brzozę, a dopiero potem wypowiadali się na temat elektroniki.

- Czy to przekreśla wszystkie inne ustalenia komisji Millera? Moim zdaniem nie. Raport MAK był niekompletny, raport Millera jest kompletny. Oczywiście nieścisłości trzeba poprawić.

- Czyli komisja Macierewcza robi dobrą robotę - punktując Millera, odsłania drogę do prawdy.

- Przeciwnie. Jej działania potęgują zamieszanie i tworzą wrogość. Oby nie doszło do rozstrzygnięć na ulicy. Oby nie doszło do rozlewu krwi.

- Pieniactwo polityczne to jedno, a naukowa robota to drugie. Pieniactwo nie dyskredytuje tego, co ustalono w laboratorium.

- Macierewicz zebrał ludzi bez doświadczenia. Są politycznie motywowani i niekompetentni - nie mieli dostępu do dowodów. Hel, trotyl, mgła, dziwne wyliczenia są oparte nie na dowodach, lecz na przyjętych założeniach teoretycznych.

- Czyli wybuchu nie było?

- Jestem przekonany, że wybuchu nie było. Do tragedii doprowadziły błędy w wieży i na pokładzie. Przy czym tych na pokładzie było kilka razy więcej.

- Wróćmy do drugiego z postulowanych przez pana warunków. Dlaczego Rosja nie mogła się zgodzić na powołanie komisji międzynarodowej?

- Byłoby niezwykłym precedensem, żeby przeczuleni na punkcie swojej suwerenności Rosjanie zgodzili się na to, by nie zastosować procedury zgodnej z ich prawem.

- Tak, to by było zaskakujące. Ale sytuacja też była niecodzienna.

- Trudno, aby Rosjanie szli na takie ustępstwa w sytuacji, gdy podejrzewa się ich o zamach.

- O zamach podejrzewa ich lud smoleński i jeżeli nic się nie zmieni, to będzie on coraz liczniejszy. Kompletnie nie mogę zrozumieć tego, jak można się tak upierać przy tym, żeby nie oddać wraku…

- Co się tyczy wraku, to jest ta sama zasada - powołują się na swoje prawo, które przewiduje, że do końca postępowania powinien być w ich dyspozycji.

- To się nazywa brakiem dobrej woli.

- Oczywiście. Gdyby chcieli, to mogliby obejść przepisy i zagwarantować sobie dostęp do wraku na terytorium Polski. Ale widocznie nie znajdują powodów, dla których warto by to było zrobić. Niestety. Tak się zdarza w stosunkach międzynarodowych. Co dwieście lat udawało się polskim wojskom dotrzeć do Moskwy. Ale dziś nikt nie wierzy w to, żebyśmy mogli wymusić coś na Rosjanach. Sprowadzenie wraku na pewno ostudziłoby nastroje w Polsce, ale Zbigniew Brzeziński twierdzi, że Rosjanom jest na rękę to, że Polacy się żrą między sobą, bo to osłabia Polskę i kompromituje ją w oczach świata.

- Zatem czynnik polityczny przesłonił czynnik naukowy - ten czynnik, za którym stoi prawda...

- Właśnie tak to wygląda po stronie rosyjskiej i po stronie naszej opozycji.

None

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki