Prokuratura straci świadka koronnego?

2009-06-15 14:21

Śledztwo w głośnej sprawie korupcji i fałszowania dokumentacji medycznej może stanąć w martwym punkcie. Dlaczego? Bo świadek koronny sam się pogrążył. Konrad T. zeznał, że dla pieniędzy był gotów "poświęcić" Lwa R.

Według nowych informacji, do których dotarło Radio ZET, znany producent filmowy może być jednocześnie podejrzanym i... ofiarą. Jak to możliwe?

Z zeznań Konrada T. ma wynikać, że Lew R. zaproponował mu 300 tysięcy złotych za wyciągnięcie go z aresztu - to zdawałoby się potwierdzać oskarżenia o korupcję. Rzecz jednak w tym, że Konrad T. przez chciwość prawdopodobnie sam się pogrążył, bo pieniądze chciał zainkasować za wszelką cenę. Był gotów nawet doprowadzić do śmierci swojego "klienta".

- Pieniądze za operację wezmę z góry, a Lew niech sobie umiera - tak miał powiedzieć Konrad T. gdy lekarze oświadczyli mu, że Lew R. nie może przejść operacji kręgosłupa. Właśnie ten zabieg miał uchronić producenta przed powrotem za kratki w 2005 roku.

Według Radia ZET, świadek koronny, aby zrealizować swój plan, zaszantażował nawet lekarzy z podwarszawskiego Konstancina. Ci mieli jednak kategorycznie odmówili i ostatecznie do operacji nie doszło.

Jeśli te informacje okażą się wiarygodne, to Prokuratura Apelacyjna w Łodzi powinna rozważyć, czy Konrad T. nie złamał żelaznej zasady świadka koronnego - czy nie usiłował popełnić zabójstwa. Jeśli zarzuty się potwierdzą, może on stracić nietykalność i przestanie być wiarygodnym świadkiem dla sądów.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki