Rodzice kpt. Protasiuka: Podczas lotów był poddawany presji. Lądował, bo nie pozostawiono mu alternatywy

2011-01-14 8:55

Końcowy raport MAK, obarczający winą za katastrofę pod Smoleńskiem pilotów tupolewa, krytykują nie tylko politycy PiS, ale także rodziny ofiar. Rodzice dowódcy załogi kpt. Arkadiusza Protasiuka uważają, że jest nie do przyjęcia. Ich zdaniem pilot nigdy sam nie zdecydowałby się na lądowanie w tak gęstej mgle. Lądował, bo nie pozostawiono mu alternatywy. Kpt. Protasiuk często latał pod presją.

Rosjanie stwierdzili, że do tragedii pod Smoleńskiem doszło m.in. dlatego, że na załogę samolotu była wywierana silna presja ze strony pasażerów. A konkretniej to gen. Andrzej Błasik, który do ostatnich sekund feralnego lotu był w kokpicie Tu-154M, miał kazać pilotom lądować.

Z oskarżeniami zawartymi w raporcie MAK nie zgadzają się rodzice dowódcy tupolewa, kpt. Arkadiusza Protasiuka. Mają żal do rządu, że nie zrobił nic, by końcowa wersja dokumentu była inna. W rozmowie z tvn24 przekonują, że nie może być mowy o jednostronnej winie pilotów.

Przeczytaj koniecznie: Ojciec generała Błasika: Rosjanie kłamią w sprawie mojego syna. On miał generalski honor!

- Arkadiusz był doskonale wyszkolony, a doświadczenie zdobywał z każdym lotem. Był bardzo odpowiedzialnym człowiekiem i do każdego lotu przygotowywał się niezwykle starannie. Analizował, kogo ma na pokładzie, analizował rangę wizyty – opisują syna. - Mając świadomość, jakie są warunki na lotnisku w Smoleńsku, nigdy nie zdecydowałby się na lądowanie. Skoro postanowił lądować, to znaczy, że nie pozostawiono mu alternatywy – dodają.

Rodzice kpt. Protasiuka sugerowali też, że ich syn podczas lotu 10 kwietnia, ale też podczas innych lotów, był poddawany presji. Nie precyzują jednak kto dokładnie wywierał na niego nacisk. Dowódcy z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego? Sam zwierzchnik sił powietrznych gen. Andrzej Błasik czy ważni pasażerowie, którzy byli na pokładzie samolotu?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki