- Ten konflikt z myśliwymi to prosta konsekwencja naszej misji, jaką jest ochrona przyrody. Naturze nie trzeba pomagać, ona sama wyreguluje liczebność stad dzików, jeleni, wilków, nie trzeba do nich strzelać. A polowania są niebezpieczne, grzybiarza łatwo pomylić ze zwierzem – tłumaczy Zenon Borowik, jeden z kilku męskich osobników zrzeszonych w żeńskim Kole Grzybiarek „Rydz”, a zarazem sekretarz koła.
Ostatnie względnie pogodne dni grzybiarki wykorzystały do biegania po lesie za rydzami i opieńkami. I właśnie wtedy weszli im w paradę myśliwi z „Rysia”. - A ponieważ polowanie z grzybobraniem w parze nie idzie, trzeba było zaprotestować – dodaje sekretarz Borowik. On i kilku innych członków koła przywdziało damskie uniformy i wraz z koleżankami - uzbrojeni w transparenty: „Zamień strzelbę na koszyk”, „Puszcza Karpacka dla grzybiarek, nie dla myśliwych” - ruszyli na „Żbika”. I wygrali, bo myśliwi, widząc, że słabe niewiasty wspierają silne, męskie dłonie, rychło ustąpili z pola.
- To już kolejna taka akcja, podobną zorganizowaliśmy w zimie dwa lata temu. Wówczas udało się nawet zdemaskować pijanego myśliwego - z dumą podkreśla Borowik. Nie ma co, z takimi obrońcami Puszcza Karpacka nie zginie.