RZEŹNIK z WOŁOMINA Jerzy N. poderżnął gardła Katarzynie C. i jej dzieciom

2013-04-30 12:42

Patrzył w oczy swoich bliskich i po prostu podrzynał im gardła. Potem uciekł i powiesił się w komórce swojej matki. Ciężko ranna mała Daria (10 l.) ostatkiem sił chwyciła za telefon: - Ciociu, ratuj, tata nas pociął! - łkała. Policja, która przyjechała do starego domu w Wołominie, w mieszkaniu zastała ranną Darię i jej młodszego braciszka Hubercika (8 l.). W pokoju leżała martwa Sylwia (+15 l.). Matka Katarzyna C. (+37 l.) skonała na rękach policjanta. "Super Express" dotarł do szczegółów tej przerażającej zbrodni i do ostatniego zdjęcia rzeźnika z Wołomina, zrobionego na 6 godzin przed masakrą.

Na zdjęciu obok widać parę siedzącą przy stoliku. To Jerzy N. (+40 l.) i jego konkubina (Katarzyna C., +37 l.). Rozmawiają, bawią się ze znajomymi, piją piwo. Jest godzina 2.30. Za sześć godzin ich mieszkanie spłynie krwią. Ona wyda ostatnie tchnienie, on stanie się rzeźnikiem z Wołomina. Oto historia zbrodni...

W sobotni wieczór para poszła do pobliskiego pubu "Grzałka" na jej ukochane karaoke. On był tam pierwszy raz, ona przychodziła regularnie ze swoją kuzynką. Tego wieczora bawili się wszyscy razem. Były piwo i wspólne śpiewy, było wesoło. - Tańczyli razem przytuleni, śmiali się - mówi "Super Expressowi" jeden z uczestników imprezy. Przytulali się i trzymali za ręce, gdy wychodzili przed godziną 3 z baru. Nie byli pijani... Co się stało potem? Wiedzą to tylko pozostałe przy życiu dzieci.

Policjanci dostali wezwanie do domu przy ul. Sławkowskiej w Wołominie parę minut po godz. 9 w niedzielę. Na miejscu znaleźli Katarzynę C. (+37 l.) oraz troje jej dzieci: Sylwię (+15 l.), Huberta (8 l.) i Darię (10 l.). 15-latka nie żyła, jej matka zmarła na rękach policjantów dosłownie chwilę później. Młodsze dzieci z poważnymi i głębokimi ranami ciętymi jeszcze żyły. Pogotowie zabrało je do szpitala. - Wszystkie osoby miały obrażenia szyi i głowy. Kobieta, która żyła jeszcze w momencie, gdy przyjechali policjanci, miała ranę ciętą szyi o długości 11 cm. Na podstawie obrażeń możemy wnioskować, że wszystko wydarzyło się kilka minut wcześniej - wyjaśnia Artur Orłowski, szef Prokuratury Rejonowej w Wołominie.

To 10-letnia Daria uratowała siebie i braciszka. Dziewczynka, mimo że sama była poważnie ranna, zadzwoniła do swojej cioci po pomoc.

W międzyczasie zakrwawiony Jerzy N. (+40 l.) szedł już do położonego kilka kilometrów dalej domu swojej matki. Tam zamknął się w komórce i powiesił na konopnym sznurze. Policjanci znaleźli go kilkadziesiąt minut później.

Hubert i Daria od niedzieli przebywają w szpitalu pod intensywną opieką lekarzy. Chłopiec od razu trafił na stół operacyjny. Potem operowana była jego siostra, której stan przez noc znacznie się pogorszył. - Dziewczynka musiała dziś przejść jeszcze jedną operację. Dzieci mają bardzo ciężkie obrażenia. Wymagają pomocy neurologa, ortopedy, chirurga, laryngologa i traumatologa. Ich stan jest poważny, trudno jeszcze rokować - mówi Maciej Kot, rzecznik Szpitala Dziecięcego im. J. Bogdanowicza.

Pod ceglany dom przy ul. Sławkowskiej przychodzą zapłakani koledzy i koleżanki Sylwii. Do gimnazjum nr 2, w którym się uczyła, ściągnięto psychologów, by pomogli dzieciom zrozumieć tę tragedię.

Rzeźnik z Wołomina: We wtorek sekcja zwłok

- Zleciliśmy wykonanie sekcji zwłok ofiar tego zdarzenia. Odbędą się one we wtorek. Ze wstępnych oględzin wynika jednak, że prawdopodobną przyczyną zgonów były rany cięte i kłute szyi i głowy. A domniemany sprawca tej zbrodni Jerzy N. (40 l.) sam powiesił się na sznurze - mówi Artur Orłowski, szef Prokuratury Rejonowej w Wołominie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki