Siedział z rodziną przed telewizorem i oglądał "Teleexpress", kiedy do mieszkania nagle... wjechał samochód. Mało brakowało, a Mirosław Śliński (46 l.) z Suwałk (woj. podlaskie), jego żona i syn zginęliby we własnym domu.
- Marek Sierocki mówił właśnie o 25-leciu jakiegoś zespołu, kiedy stojący pod oknem telewizor runął na ziemię i rozległ się trzask walącej się ściany - opowiada ciągle oszołomiony pan Mirosław.
Tuż przed fotelem, w którym siedział, zatrzymał się samochód i oświetlił pana Mirka reflektorami.
Oprócz niego w niedzielne popołudnie w jednopokojowym mieszkaniu z kuchnią była żona Maria (44 l.) i syn Mariusz (21 l.). Widząc olbrzymią dziurę w ścianie i obcy samochód wśród gruzowiska, wszyscy przeżyli ciężki szok.
- Ja miałem niedawno zawał i myślałem, że za moment będzie drugi - opowiada pan Mirosław. Jego żona była tak roztrzęsiona, że nie mogła wykręcić numeru policji.
Okazało się, że pirat drogowy wymusił na skrzyżowaniu pierwszeństwo, po czym uderzył w nadjeżdżającego volkswagena, a ten z ogromną siłą wjechał w ponadstuletni domek państwa Ślińskich.
Teraz rodzina nie ma gdzie mieszkać. Pan Mirek jest zawodowym kierowcą, żona chwyta się dorywczych prac.
- Gdzie my się teraz podziejemy? - pyta przez łzy pani Maria.