Seksafera w Polskim Związku Kolarskim. Mistrzyni UJAWNIA: dziewczyny były ciągnięte do łóżka

i

Autor: Se.pl

Seksafera w Polskim Związku Kolarskim. Mistrzyni UJAWNIA: dziewczyny były ciągnięte do łóżka

2019-03-29 6:00

Spotykałem ją często. Najczęściej wczesną wiosną, ale także latem i jesienią. Od kilkunastu lat. W różnych miejscach: nieraz tuż za Olsztynem, najczęściej na bocznych drogach koło Barczewa, Pasymia czy Purdy. Kolorowo ubrana, z kaskiem na głowie pędziła zawsze, jak na zatracenie. Początkowo nie zwracałem na nią uwagi, nawet nie notowałem, czy przekręcała przerzutkę na swoim wyścigowym rowerze. Ale po czasie zauważyłem, że brak mi jej na drodze. Rozglądałem się wokół, spodziewałem się, że zaraz zza górki wyskoczy sylwetka tej rowerzystki, a tu nic. Aż do następnego razu. Karol, z którym spędzaliśmy wiele czasu na Mazurach, pytał: spotkałeś dziś tą swoją „kolorową" ? Okazało się więc, że była „moja”, a ja nawet nie znałem jej imienia.

Któregoś dnia pojechaliśmy z Karolem do nieodległych Klewek. Tych, w których Lepper ukrywał swoich talibów, ale my ich tam nie szukaliśmy, bo naszym celem był punkt apteczny. Pani Kasia, farmaceutka wtedy blond urody, wydała nam jakieś aspiryny, a ja, już na odchodnym, spytałem czy przypadkiem nie wie, co to za kolorowa dziewczyna pęta się po okolicy na wyścigowce.

Natalia Pamela Rutkowska (ur. 21 stycznia 1991) – polska kolarka torowa, reprezentantka i wielokrotna mistrzyni Polski, młodzieżowa mistrzyni Europy (2013), olimpijka z Rio de Janeiro.

Przyszło mi do głowy wspomnienie rozmowy z Otylią Jędrzejczak na warszawskim basenie AWF. Spytałem ją wtedy : „czy nie żal młodej, ładnej dziewczynie spędzać ośmiu godzin dziennie w basenie, cały czas z głową pod wodą ?”. Otylia trochę się chyba speszyła, bo odpowiedziała tylko – „do wszystkiego można się przyzwyczaić „”. Pamela musi mieć chyba podobnie, pomyślałem. I przestałem już ją śledzić na mazurskich drogach... Ale nie do końca tak było. Bo po prostu zniknęła mi z horyzontu. Na prawo, na lewo – nic. Samochód ją potrącił , zrezygnowała, bo za ciężko było, wyjechała z kraju ? Zadzwoniłem trochę zaniepokojony do pani Kasi - matki. - To nie słyszał pan o tej aferze w Polskim Związku Kolarskim ? Pamela odpuściła sobie – usłyszałem od pani Kasi.

Gwałty w Związku

W Internecie znalazłem komunikat nadany przez Polskie Radio 25 listopada 2017 r.:

„Seks z podopiecznymi, w tym z nieletnimi, a nawet próba gwałtu. Wszystko podsycone próbami zastraszeń i gróźb od pracownika Polskiego Związku Kolarskiego. To obraz tej dyscypliny, która w Polsce znalazła się na zakręcie - mówi były wiceprezes PZKol. Piotr Kosmala (…) Za całą sprawą ma stać niewymieniona z imienia i nazwiska wysoko postawiona w kolarskim światku osoba, która groziła konsekwencjami i obcinała pensje za niesubordynację. W przypadku zawodniczek chodziło o uniemożliwienie występów w najważniejszych imprezach kolarskich. Z relacji świadków ma jasno wynikać, że dochodziło do czynności seksualnych, w tym z nieletnimi, a nawet próby gwałtu. Jedna z zawodniczek miała mieć też podany z alkoholem środek farmaceutyczny, który prowadzi do utraty świadomości.”

Mam trochę inne zainteresowania, niż śledzenie erotycznych układów w zakładach pracy. Ale sytuacja w Polskim Związku Kolarskim zaczęła mnie interesować bardziej z uwagi na tę kolorową dziewczynę mknącą po mazurskich drogach. Była dla mnie oddechem młodości, siły, uporu, a tu nagle dowiaduję się przez przypadek, że jest w samym środku jakiegoś grzęzawiska. Czy bardzo ucierpiała, czy jej życie zmieniło się nieodwracalnie, czy już nie zechce wsiąść na rower? I kto do tego doprowadził?

Trener za kratami

29 października 2018 r. prokuratura ogłosiła, że zatrzymała trenera kolarskiego Andrzeja P. (51 l.). Prokuratura postawiła mu cztery zarzuty gwałtu. Zatrzymany nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Andrzej P. był jednym z najwybitniejszych trenerów kolarek górskich w naszym kraju. Za jego czasów zawodniczki zdobyły 20 medali mistrzostw świata i 14 z mistrzostw Europy. To właśnie pod jego okiem Maja Włoszczowska (34 l.) została wicemistrzem olimpijskim w Pekinie w 2008 . Cztery dni po tym komunikacie - 2 listopada 2018 r. - Pamela udostępnia na forum internetowego portalu artykuł o tym wydarzeniu: „Lord Voldermort polskiego kolarstwa czyli ten, którego imienia nie można wymawiać”. W tekście czytamy relację jednej z podopiecznych trenera: „Na jego szyi wisiała koleżanka z pokoju. Kompletnie pijana. Nie była w stanie sama iść. Rzucił ją na łóżko jak kawał mięsa. Tak po prostu, jak się przerzuca mięso w rzeźni.”

Ale jednocześnie trener opisywany jest jako męski, wysportowany, elokwentny, bywalec ministerialnych gabinetów i stacji telewizyjnych. Złoty Krzyż Zasługi przypinał mu do klapy marynarki Lech Kaczyński, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski Bronisław Komorowski.

Horror trwał latami

- Dlaczego to pani udostępniła – pytam dziś Pamelę.

- Po to, by wszyscy się o tym dowiedzieli – odpowiada. Gdyby te gwałty mnie dotyczyły, to już dawno by siedział. A tak to trwało lata, a wszyscy milczeli.

Jak było? Śledzę prasę. Były prezes Polskiego Związku Kolarskiego Dariusz Banaszek najpierw miał zgodzić się na przekazanie sprawy prokuraturze, ostatecznie tego nie zrobił. Piotr Kosmala – z kolei były wiceprezes PZKol – twierdził wręcz, że władze związku próbowały zatuszować sprawę.

Bo afera znana jest od lat. Kosmala ostatecznie zrezygnował z funkcji wiceprezesa w listopadzie 2017 r. Czesław Lang, który o polskim kolarstwie wie wszystko, też obudził się dopiero po zatrzymaniu Andrzeja P.: „dobrze, że temat wrócił. Za długo w powietrzu wisi smród”.

Dziennikarz Marek Bobakowski, który od 2 lat śledzi kolarską aferę rozporkową, przyznaje: „rozmawiałem z kilkudziesięcioma osobami przez wiele ostatnich miesięcy. Niewielu udało się namówić na podanie danych osobowych. - Redaktorze, a po co mi to, po co mam być kojarzony z tym bagnem? - słyszałem najczęściej.” Jak w starym czeskim filmie – nikt nic nie wie… Ale sponsor zakończył współpracę ze Związkiem, a minister sportu Witold Bańka wstrzymał dotację.

Wpadłam w depresję

Oczywiście znaleźli się tacy, którzy uważają, że to same poszkodowane powinny zawiadomić organy ścigania.- Są dziewczyny, które złożyły wyjaśnienia. Sprawa toczy się od roku, a ja już nie jestem blisko tego sportu i nie mam z tym nic wspólnego – mówi mi Pamela Rutkowska. - Tworzyłyśmy zgraną grupę: Kasia P., Edyta J., Eugenia B., Małgosia W. i dwie młodsze Daria P. i Justyna K. Prowadził nas wspaniały trener Grzegorz Ratajczyk, ale on miał swojego szefa Andrzeja P., szefa wyszkolenia całego związku. Książkę można napisać, jak ten szkodził naszej grupie torowej… Ograniczał nam środki jak tylko mógł. Z jego wyliczeń wynikało – co powiedział publicznie – że np. mamy tylko 2 proc. szans na nominację olimpijska do Rio de Janeiro i dlatego nam ogranicza środki. Odciągał od nas najlepsze zawodniczki z toru, dezawuował trenera Ratajczyka. Ale trener stworzył bardzo silną grupę, bardzo zżytą. Nie poddałyśmy się, nieraz ze łzami w oczach z bezsilności, wygrałyśmy tę nominacje. A już na miejscu doprowadzał do stresowych sytuacji naginając trenera do wystawienia zawodniczki ze słabym czasem… Po powrocie spojrzałam na swoje życie i powiedziałam – dość… Wpadłam w depresję w 2014 r. - leki. Nie chcę o tym teraz mówić.

A efekt na dziś jest taki, że Kasia jeździ w zagranicznej grupie zawodowej, Edyta na tandemach jeździ z niepełnosprawnymi, Eugenia tuła się gdzieś chyba na Słowenii w tamtejszej grupie, Małgosia zrobiła studia i jakieś kursy kosmetyczne, potrafi robić sztuczne rzęsy. Młode Daria i Justyna gdzieś podobno jeżdżą, ale nie wiem gdzie. Jednym słowem była grupa z europejskimi i światowymi medalami – i grupy nie ma. A ja w szpitalu zajmuję się fizjoterapią, uczę też jeździć na rowerze maluchów…

- A teraz szczerze – byłaś ciągnięta do łóżka?

- Nie ! (po chwili) Ale wiem, że były takie sytuacje wśród dziewczyn, które ścigają się na szosie. Niektóre były przesłuchiwane i opowiedziały szczegóły…

- Które?

(cisza)

Zastanawiam się – dlaczego dziewczyny same nie zawiadamiały? Pomaga mi to zrozumieć trener Ratajczyk. Każda drużyna, to młode dziewczęta , nieraz z wiosek i małych miejscowości. Znam przypadek 18-latki, która z tzw. prowincji znalazła się w stolicy. I zaczęła tańczyć na rurze w eleganckim ponoć lokalu. Rodzina jakoś się dowiedziała, a ojciec wygnał ją z domu. Gdy takie sytuacje wychodzą na światło dzienne, dziewczyny po prostu wstydzą się. A dla dziewczyn reprezentacja kraju – to Mount Everest możliwości – wielki świat, drogie hotele, dobra kasa. Jednym słowem – lepsze życie. I co ma robić, gdy opiekun z którym wcześniej zabrała się do łóżka, powie jej: nie chcesz, to spadaj? Wtedy nieraz wstyd idzie wraz z łzami w poduszkę, zaciska zęby, i tkwi w takim układzie… Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest bez winy.

Grzegorz Ratajczyk ur. 1959 r w Żyrardowie. Trener, wraz ze swoimi podopiecznymi zdobył 33 medale, w tym 3 złote na mistrzostwach Europy. Obecnie wolontariusz, pracuje z niepełnosprawnymi. Syn Rafał ur 1983 r Żyrardowie,polski kolarz torowy. 2-krotny medalista mistrzostw świata. Jest zawodowcem od 2005 r.

- Dlaczego stracił pan swoją drużynę ? – pytam Grzegorza Ratajczyka.

- Dlatego, że na szefa wyszkolenia przyjęto do Związku nieodpowiedzialnego człowieka. Już w 2012 r. wszyscy jego współpracownicy mieli go dość i sprzeciwili się. Wtedy go wyrzucono. Rok później powrócił. Już w 2017 r. zaczęto o seksaferze w Związku mówić głośno. Powoli dowiadywałem się o jego pozasportowej działalności. O zmuszaniu dziewczyn do dzielenia się pieniężnymi nagrodami. O jego erotycznych upodobaniach. Powiem coś, czego nikomu wcześniej nie mówiłem: w stosunku do dwóch „swoich” dziewczyn nie jestem pewien, czy mu nie uległy poza kolarskim torem. A na torze też bywało rożnie. W 2015 r. na Mistrzostwach Świata w Szwajcarii widziałem na własne oczy, jak w sali barowej, jeszcze przed startem, pił piwo z zawodniczką. To już się w głowie nie mieści: poić alkoholem młodą dziewczynę przed startem. On wiedział, że o tym wszystkim, o czym tu mówię, ja wiem. I robił wszystko,by się mnie pozbyć. Przez rzucanie kłód pod nogi moim zawodniczkom. Długo by mówić…

Chciałem chronić zawodniczki

Ale dlaczego wiedząc o tych kompromitujących go faktach, milczał pan?

- Może to był mój błąd, ale chciałem chronić swoje zawodniczki. One były spragnione sukcesów, zwycięstw, braw publiczności. Gdybym zaczął krzyczeć, byłaby wojna. A one pierwsze by w tej wojnie straciły swoje szanse. Tego nie chciałem – mówi trener Ratajczyk.

- Po tych doświadczeniach jakie jest pana przesłanie, które przekazuje pan zawodniczkom ?

- Proste: dopóki zawodnik chce – wszystko jest ważne. A gdy na starcie zapinasz kask – wszyscy jesteśmy sobie równi.

Zaklęcia trenerów

Władysław Maleszewski, trener reprezentacji męskiej drużyny koszykówki na odprawach ograniczał do minimum gadulstwo, nie używał tablic poglądowych, wychodząc zapewne z założenia, że zawodnik musi mieć wyobraźnię.

Kazimierz Górski był też wstrzemięźliwy: „ty do mnie,ja do ciebie”.

Janusz Wójcik miał bardziej obrazowe przekazy:.”co to, k….a ma znaczyć. Miała być jazda z frajerami. Ale to oni mieli być frajerami”.

Hubert Wagner, popularny Kat, miał jasny przekaz: ”Możemy działać na zasadach demokratycznych, ale rację będę miał zawsze ja”.

Jacek Gmoch: „Trener w takiej sytuacji musi dać krok do tyłu, i musi, jak to się w naszym zawodzie mówi, trawić żelazne łyżki w żołądku.

Jan Mulak, twórca naszego Wunderteamu: „Stosunki między trenerem, a zawodnikami są sprawą bardzo skomplikowaną. Połamało na niej żeby wielu najwybitniejszych trenerów”.

Chciałbym wiedzieć jakie wartości chciał przekazywać swoim zawodniczkom Andrzej P. Ale są trudności, bo sąd przedłużył mu areszt do 27 kwietnia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki