Seksmarszałek Karapyta miał tajną garsonierę. Od urzędu miasta!

2013-05-16 11:30

Trzeba przyznać, że podkarpacki marszałek sprytnie wszystko sobie zorganizował. W ciągu dnia był poważnym politykiem, ale po pracy zamieniał się w króla nocy. W jego służbowym mieszkaniu regularnie odbywały się schadzki. Było głośno, hucznie i nie brakowało pięknych kobiet. A wszystko w lokalu od .... urzędu miasta.

Jak ustalił "Fakt", marszałek miał tajne mieszkanie służbowe. To tam spotykał się z kobietami, od których wymuszał seksa za pracę. Co więcej, garsonierę udostępnił Karapycie rzeszowski Urząd Miasta. Marszałek dogadał się z kim trzeba i lokal dostał w użytkowanie jeszcze jako wojewoda.
Nie musial obawiać się niespodziewanych gości, bo mieszkanie miał do wyłącznej dyspozycji.– Zapasowe klucze do mieszkania miał jedynie dyrektor gabinetu marszałka – opowiada dziennikowi osoba znająca szczegóły śledztwa.

>>> Seksmarszałek Mirosław Karapyta skarżył się, że spłaca kredyt

Zawsze po imprezie, Mirosław Karapyta, jak przykładny mąż wracał do swojej żony. – Dwaj kierowcy wozili go w tę i z powrotem po 100 kilometrów – opowiada informator gazety.

Mirosław Karapyta usłyszał już pięć zarzutów korupcji i dwa wymuszania od kobiet seksu za pracę. Na krótko trafił do aresztu, ale po wpłaceniu 60 tys. zł kaucji wyszedl na wolność. Dziś sąd jeszcze raz zdecyduje, czy marszałek trafi do aresztu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki