Policja, prokuratura i sąd doskonale wiedzieli, że Bartosz K. to ohydny zboczeniec. Odsiadywał wyrok za wyjątkowo obmierzłe czyny, jakich kilka lat wcześniej dopuścił się na dwóch chłopczykach. Z więzienia wyszedł jednak bardzo szybko. Za szybko!
Prosto spod więziennej bramy ruszył na łowy, wypatrzył swoją niewinną ofiarę - ośmioletniego chłopczyka bawiącego się na placu w Grudziądzu. Ogłuszył go kamieniem, zaciągnął w krzaki i zgwałcił. Dziecko jest w ciężkim stanie psychicznym, policyjnym ekspertom nie udało się jeszcze nawet z nim porozmawiać!
W dniu, kiedy doszło do tragedii, Bartosz K. powinien ciągle przebywać za murami więzienia w Sztumie. Poprzednia kara za pedofilię kończyła mu się w sobotę, 3 października, a ośmiolatka zgwałcił w piątek 2. Jak to możliwe, że puszczono go wcześniej?
- Tak, prawda, że Bartoszowi K. kara kończyła się 3 października. Jednak zgodnie z prawem jeżeli kara kończy się w dzień świąteczny, osadzony opuszcza zakład karny w dzień roboczy - wyjaśnia Robert Witkowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Gdańsku, któremu podlega więzienie w Sztumie.
Innymi słowy pedofila puszczono wcześniej, aby oszczędzić sobie papierkowej roboty w sobotę! To niejedyna dziwna sprawa w tej koszmarnej historii. Ustaliliśmy, że dopiero wczoraj do policji w Grudziądzu przyszło pismo z więzienia w Sztumie ostrzegające, że temu groźnemu pedofilowi skończyła się kara i wychodzi na wolność.
Teraz za gwałt na ośmiolatku grozi mu 15 lat więzienia.
Sprawdź: Reakcja więźniów na pedofila, który zgwałcił 9-latka w Grudziądzu [WIDEO]