SKANDAL z LEKAMI na RAKA. Chora na raka piersi Beata Kapusta z Gdańska: NIE ZABIERAJCIE mi LEKÓW! Muszę żyć dla dziecka

2012-04-20 4:55

Oto do czego prowadzi reforma zdrowia wprowadzana przez ministra Bartosza Arłukowicza. W całym kraju trwa dramat chorych na raka. W środę lekarze z Legnicy nie przyjęli na oddział dwóch kolejnych pacjentów. Powód od dłuższego czasu jest ten sam. W całym kraju brakuje leków do chemioterapii.

Problemy z lekami mają już szpitale w całej Polsce. Do rzecznika praw pacjenta wpłynęło ostatnio 15 zgłoszeń od chorych, którym odmówiono leków.

- Są przesuwane kolejne sesje terapii, mam sygnały, że zamiast dwóch leków, podano tylko jeden. Podejrzewam wreszcie, że odkłada się w czasie rozpoczęcie chemioterapii u pacjentów, u których zdiagnozowano chorobę - mówi Jacek Gugulski (44 l.), prezes Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych.

Problem braku leków dotknął Beatę Kapustę (50 l.), gdańszczankę walczącą od 5 lat z nowotworem piersi. Jest w trakcie chemioterapii. Po trzech latach spokoju nowotwór zaatakował kręgosłup, są przerzuty do narządów.

W ubiegłym tygodniu jej mąż Wojciech poszedł do Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Gdańsku po leki dla niej. Usłyszał w szpitalnej aptece, że dziś nie ma leków, Jutro? Pojutrze? Nie wiadomo.

- Nie wiedzieli tego też lekarze, a z dyrektorem centrum nie mogłam się skontaktować - opowiada pani Beata. Nie dała jednak się zbyć.

Zanim zachorowała, była fizjoterapeutką. Nieraz powtarzała pacjentom, że nie można poddawać się, bo będzie jeszcze gorzej. Walczyła. Wie, że jej pięcioletnia córeczka Kasia jej potrzebuje.

- Pan minister ma dzieci, więc rozumie, co czuję, kiedy córeczka mówi mi: "mamusiu, ty musisz mieć zdrową nóżkę. Ty będziesz zdrowa"... Wciąż powtarzam sobie, że muszę żyć dla dziecka. Nie dam się zbyć urzędnikom - wyrzuca z siebie pani Beata.

Dzwoniła więc, pisała listy. Ostatecznie leki dostała z czterodniowym opóźnieniem. To duże opóźnienie. Ten, kto ma w rodzinie kogoś chorego lub sam przyjmuje chemię, wie, że nie może być żadnej przerwy, że organizm musi być nasycony cały czas lekiem.

W środę minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zapewniał, że już niedługo skończą się problemy z lekami dla chorych na raka. Jacek Gugulski (44 l.) jednak mu nie wierzy.

- Z jednej strony minister obiecuje, że jakieś leki już jadą do Polski, ale dodaje zaraz, że problemy mogą być do końca roku. Z takim spokojem może mówić zdrowa osoba w ministerstwie. Natomiast chorzy, których życie może zależeć od brakującego leku, odchodzą od zmysłów. Walą z bezsilności głową w ścianę. Żeby jeszcze pan minister mógł przeprosić, okazać współczucie... - mówi Gugulski w imieniu 80 tys. Polaków chorych na nowotwory zrzeszonych w Polskiej Koalicji Organizacji Pacjentów Onkologicznych.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki