Śmierć nadjechała śmieciarką

2008-08-13 4:00

Tragiczne zderzenie ciężarówki z fordem na ulicy Pułkowej przy Wóycickiego.

Kierowca forda fiesty myślał, że zdąży na pomarańczowym świetle albo oślepiło go słońce. To jeszcze nie zostało ustalone. Wiadomo natomiast tyle, że rozpędzone auto osobowe wpadło pod ciężarową scanię. Pędzący ford z impetem uderzył w skręcającą na zielonym świetle śmieciarkę. Samochód osobowy zamienił się w kupę złomu. Kierowca nie miał szans. Zginął na miejscu.

Jak ważne jest przestrzeganie przepisów drogowych, powinien wiedzieć każdy kierowca. Próba zaoszczędzenia kilku minut czasu może się nie opłacać, gdy w grę wchodzi życie.

Tak prawdopodobnie było wczoraj o godzinie 11.30 na granicy Warszawy. O tej porze na gdańskiej wylotówce nie jest tłoczno. Więc pokusa przyciśnięcia pedału gazu jest bardzo duża. Jednak zawsze trzeba zachować zdrowy rozsądek, gdy się prowadzi auto, i bacznie obserwować, co się dzieje przed maską. Kierujący fordem fiestą o tej właśnie porze wjeżdżał do stolicy. Pędził ulicą Pułkową w kierunku centrum. Na wysokości ul. Kazimierza Wóycickiego sygnalizator pokazał pomarańczowe światło. Władysław B. (58 l.) prawdopodobnie chciał zdążyć jeszcze przejechać skrzyżowanie lub oślepiły go promienie słoneczne, w każdym razie wcisnął gaz do dechy.

To był duży błąd, który kosztował prowadzącego forda życie. Na pasie do skrętu w ulicę Wóycickiego stała ciężarówka przewożąca śmieci. Jej kierowca czekał na zmianę światła. Gdy na sygnalizatorze pojawiło się zielone, ruszył do przodu.

Porażający trzask, huk tłuczonych szyb i zgrzyt blach trących o blachę rozległ się na ulicy Pułkowej. Pod śmieciarkę wjechał rozpędzony ford. Ciężarówka uderzyła wprost w miejsce kierowcy.

Siła uderzenia prawie wcisnęła przód osobowego auta w asfalt. Strażacy, którzy przybyli na miejsce, wycięli z rozbitego auta już martwego kierowcę. Policja drogowa ustala, jak doszło do tej tragedii. Kierowca śmieciarki w chwili zdarzenia był trzeźwy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki