Spalił żonę bo nie chciała płacić alimentów

2007-10-05 22:47

Piotr N. (47 l.) to bestia w ludzkiej skórze! Przez wiele lat katował swoją potulną małżonkę, a gdy zdesperowana kobieta powiedziała oprawcy "nie", zakatował ją w okrutny sposób.

Gołymi pięściami roztrzaskał bezbronnej kobiecie głowę, a sponiewierane ciało spalił. Potwór osierocił swego syna.

Po ślubie już był inny

Piotr N. (47 l.) i Bożena N. ( 46 l.) z Olmontów pod Białymstokiem pobrali się 15 lat temu. Ich szczęście nie trwało jednak długo.

Mąż dość szybko zrzucił maskę czułego kochanka i ujawnił swą prawdziwą, niezwykle okrutną twarz. Traktował swą żonę jak niewolnicę. Katował ją, zmuszając do ciężkiej pracy. W napadach furii rzucał się również na swego 14-letniego syna Jakuba i bił go niemiłosiernie.

Zrozpaczona kobieta po latach upokorzeń wygnała wreszcie swego oprawcę. Ale on się nie chciał z tym pogodzić. Nie chciał rozwodu, nie chciał płacić alimentów.

Postanowił się zemścić

Przyszedł pod dom z samego rana. Zaczekał aż Kuba wsiądzie do autobusu i pojedzie do szkoły. I wtedy wszedł do mieszkania i rzucił się na żonę. Jak opętany zaczął ją okładać pięściami. Podarł ubrania i dusił. Nieprzytomną zaciągnął do pokoju i rzucił na wersalkę. Obłożył stertą ubrań i podpalił. Po chwili uciekł z domu i pędził na oślep przez pola.

Nie było dla niej ratunku

Gdy sąsiedzi zobaczyli wydobywające się z domu kłęby dymu, przybiegli natychmiast.

- Nie było widać ognia, ale za to mnóstwo dymu. Drzwi były zamknięte i nie daliśmy rady ich wyważyć - opowiada Henryk G., brat pani Bożeny.

Kiedy na miejsce przyjechali strażacy, znaleźli martwą kobietę na łóżku. Bożena N. prawdopodobnie zmarła w wyniku zaczadzenia.

- Pojechaliśmy do szkoły po Kubusia - mówi brat zamordowanej. - W domu powiedzieliśmy, co się stało i zapytaliśmy, czy wie, kto mógł to zrobić. Rozpłakał się i powiedział: "tata". Później sąsiedzi opowiadali, że widzieli, jak morderca uciekał przez pola - dodaje brat zamordowanej.

Sąsiedzi oprawcy nie mają wątpliwości. Piotr N. zabił żonę, bo nie chciał płacić alimentów.

Sam się zgłosił

Piotr N. po dwóch dniach zgłosił się na komisariat w Olsztynie. Bez żadnej skruchy przyznał, że zabił własną żonę. Ale później, przesłuchiwany przez policjantów, zaczął zaprzeczać i kłamać bezczelnie.

Mężczyźnie postawiono zarzuty znęcania się nad rodziną, pobicia i spalenia. Grozi mu za to dożywocie. Osierocony 14-letni Kuba aktualnie przebywa pod opieką wujostwa, które pragnie zostać jego rodziną zastępczą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki