Część strażaków uznała nagle, że jednak nie podoba im się fakt, że w remizie są zabawy. Padły mocne oskarżenia pod adresem Dandyka i jego sprzymierzeńców. Zarzucono im m.in. korupcję...
Doszło nawet do tego, że swój wóz bojowy na dożynkach przeciwnicy tańców oflagowali transparentem z napisem "Lewa dyskoteka długiego czasu nie doczeka". - A do tego zaczęli ciągle nasyłać kontrole wszystkich możliwych służb. W takich warunkach dyskoteki nie da się prowadzić - żali się Andrzej Dandyk.W efekcie z OSP pan Dandyk i towarzysze musieli się pożegnać - zostali wyrzuceni przez wrogi im zarząd. A w remizie zabaw już nie było. Jednak rebelianci, jak można określić zwolenników tańców, nie poddali się. Doszło do kontrataku. Założyli własną ochotniczą straż pożarną.
Zobacz: ATAK na reportera TVP pod Pałacem Prezydenckim
- Skierowałem też sprawę do sądu. Nie mogłem pozwolić na to, aby mnie pomawiano - mówi pan Dandyk. - I udało się wygrać. Moi przeciwnicy zostali kilka dni temu skazani na kary grzywny - dodaje uśmiechnięty.Ale to nie koniec tryumfów. Dandyk uznał bowiem, że w Wachowie dyskoteka musi być. - Jak nie w remizie, to gdzie indziej. Dlatego za własne pieniądze wybudowałem nowy obiekt - mówi.