Straciłam cnotę na sianie

2008-10-04 4:00

Trudno o bardziej odpowiednie miejsce na utratę dziewictwa niż stóg siana. W takiej wiejskiej scenerii swoją cnotę straciła Sylwia Smolińska (57 l.) - emerytowana sklepowa z Warszawy, która przesłała nam swoją historię na konkurs "Moja wielka miłość".

- To była miłość od pierwszego wejrzenia - wspomina pani Sylwia i zarzeka się, że do końca życia nie zapomni wiosny 1970 roku. Andrzeja, swojego ukochanego, poznała, gdy szła odebrać dowód osobisty. - On cały czas szedł za mną. W końcu zaczepił mnie i powiedział, że wpadłam mu w oko, a potem zaprosił na kawę i ciastko. Wyglądał zupełnie jak Marlon Brando. Był przystojny i szarmancki. Od razu wiedziałam, że to miłość na całe życie - mówi pani Sylwia.

Latem pojechaliśmy na wakacje do Zalesia Górnego. Jak wariaci biegaliśmy po polach i łąkach. Tam też pierwszy raz się kochaliśmy. Cnotę straciłam w stogu siana. Wszystko wokół pachniało, a on tak mocno tulił mnie do siebie. Czułam się wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie. I mimo że miałam wcześniej kolegów, to właśnie Andrzej stał się pierwszym mężczyzną w moim życiu - mówi pani Sylwia i się nieco rumieni.

- Chodziliśmy ze sobą 5 lat, nim Andrzej mi się oświadczył. Podczas uroczystego obiadu z rodzicami wstał, ujął moją dłoń i zapytał, czy zostanę jego żoną. Zgodziłam się.

Nasze szczęście skończyło się 15 lat temu, gdy mąż zmarł na zawał. Ciężko mi żyć bez niego. Takiego drugiego już nie będzie na świecie - wyznaje pani Sylwia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki