Szaleniec zabił mi syna na drodze!

2014-02-27 3:00

Śmierć pędziła do niego z zawrotną prędkością. Kiedy dostrzegł niebezpieczeństwo, na ratunek było już za późno... Daniel Papież (†20 l.) z Borkowa (woj. podlaskie) zginął w aucie zmiażdżonym przez samochód 43-letniego Pawła K. (43 l.) z Warszawy.

- Mój synek nie żyje, bo jakiś wariat urządził sobie wyścigi - płacze ojciec 20-latka, Andrzej Papież (44 l.).

Do tragicznego wypadku doszło na łuku drogi, niecały kilometr od rodzinnego domu Daniela. Chłopak jechał na stację benzynową. Ojciec prosił go, by kupił olej silnikowy. Na stacji Daniel umówił się też z kolegą, z którym chciał wybrać się na przejażdżkę jego ciężarówką. Z Borkowa wyjechali w jednym czasie. Daniel jechał pierwszy swoim volkswagenem, kolega kilkadziesiąt metrów za nim.

Nie dojechali daleko. Na łuku drogi, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 60 km/h, w golfa 20-latka wjechał pędzący z przeciwka opel insignia. Samochody zderzyły się czołowo z ogromną siłą. Daniel zmarł na miejscu. Kierujący oplem 43-letni Paweł K. z Warszawy miał więcej szczęścia. Z niegroźnymi obrażeniami trafił do szpitala.

Zobacz: Lubelskie: Dziecko zmarło, opiekun się zabił

Przyczyny wypadku bada policja z Kolna.

- Było wielu świadków i mówią, że ten w oplu jechał jak szalony. Podobno urządził sobie z kolegą wyścigi. Jak dojrzały, 43-letni mężczyzna może tak się zachowywać na szosie?! - nie może uwierzyć ojciec 20-latka Andrzej Papież. - Łatwiej byłoby mi mu wybaczyć, gdyby był pijany... - dodaje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki