Szkoła grozy w Nadborach. Nauczycielka wiązała dzieci skakanką i groziła, że PODERŻNIE im gardła [WIDEO]

2014-12-17 11:36

Uczniowie ze szkoły w Nadborach koło Jedwabnej przez kilka lat ukrywały koszmar jaki przeżywały w zerówce. Sprawa znęcania się nie wyszła na jaw, bo dzieci bały się, że pani wychowawczyni poderżnie im gardła. Dopiero nowa wychowawczyni dowiedziała się, że jej uczniowie byli bici i przywiązywani skakanką do grzejnika. Sprawę próbowali wyjaśnić dziennikarze "Uwagi".

- Do Prokuratury Rejonowej w Łomży wpłynęło anonimowe pismo, z którego treści wynika, że jedna z nauczycielek, zatrudniona w dwóch szkołach powiatu łomżyńskiego, stosowała przemoc wobec uczniów – mówi Dariusz Błażejczyk, Prokurator Rejonowy w Łomży.

Jolanta T. pracowała w szkole podstawowej w Nadborach koło Jedwabnej. Kobieta przez dłuższy czas znęcała się nad uczniami. Karą nawet za najmniejsze przewinienie było przywiązywanie skakanką do rozgrzanego kaloryfera, zaklejanie taśmą ust, czy bicie. Dzieci bały się mówić o swoim koszmarze, ponieważ pani groziła, że poderżnie im gardła. - Ona nóż na biurko położyła i mówiła, że parę osób już zabiła i jak powiemy komuś to ona nam poderżnie gardło - opowiada jeden z pokrzywdzonych uczniów.

- Coś tam było. Że tam coś przywiązała czy co. Ale jak to było, to ja nie wiem, i nie wiem, czy to jest prawda. Coś, podobno, że skakanką ponoć przywiązała, ale to myśmy nie widzieli i nie słyszeli. To są raczej plotki – powiedzieli dziennikarzom "Uwagi" pierwsi odwiedzeni mieszkańcy wsi.

Jednak kolejne odwiedzane osoby potwierdzały, że słyszały o nauczycielce, która przywiązywała dzieci skakanką do kaloryfera. Tego jednego to za karę przywiązała do kaloryfera. Aż się posikał – opowiada matka jednego z uczniów szkoły.

Zobacz: 4-miesięczna Zuzia zmarła na ciężką chorobę serca. Zabiła ją SZCZEPIONKA

Sprawa wyszła na jaw, kiedy dzieci na lekcji z nową wychowawczynią czytały wiersz "Nasza pani", a później miały ocenić panią. Zaczęły nawiązywać do sytuacji jaka miała miejsce kilka lat wcześniej w zerówce. Nauczycielka kazała dzieciom o wszystkim powiedzieć rodzicom.

- Spotkaliśmy się z panią nauczycielką i zaczęliśmy rozmawiać. Wtedy pani nauczycielka wszystko nam opowiedziała, co i jak. Okazało się, że nasze dziecko było wiązane i koleżanki dziecko było wiązane, po prostu prawie wszystkie dzieci były wiązane. Gdy wróciliśmy do domu, to zaczęliśmy z dzieckiem od nowa rozmawiać. Dopiero teraz wszystko nam powiedział. Byliśmy wstrząśnięci tym, co usłyszeliśmy – opowiada mama wiązanego ucznia.

Dyrekcja jednak nie zrobiła nic w celu rozwiązania sprawy. Jak podkreśla dyrektor szkoły, psychologowie zostaną wezwani dopiero, jak okaże się, że dzieci mówiły prawdę. -Jeżeli faktycznie byłaby tu taka sprawa, to ja jako pierwszy bym krzyczał, że trzeba tę osobę zwolnić i zająć się dobrem dzieci. Ale ja w to wszystko na razie nie wierzę – mówi dyrektor  Andrzej Narewski.

Czy pięcioro dzieci było w stanie tak zmyślić taką historię? Jak wyjaśnia psycholog, są to zbyt małe dzieci, żeby świadomie manipulować światem. Nie możliwe jest, aby kłamały w taki sposób, by z premedytacją zadać komuś cierpienie.

Kuratorium Oświaty w Białymstoku wprawdzie wysłało do szkoły w Nadborach kontrolerów, jednak do tej pory nikt nie zapewnił uczniom opieki psychologicznej - czytamy na wp.pl.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki