Szpitale wyrzucają chorych na bruk

2009-09-12 4:00

Alarm w służbie zdrowia! Cztery miesiące przed końcem roku kolejne szpitale przestają przyjmować chorych, w tym także dzieci.

Na wielu oddziałach pomoc otrzymują tylko ci, którzy walczą ze śmiercią i odesłanie ich z kwitkiem grozi szpitalowi prokuratorem. Lekarze bezradnie rozkładają ręce i tłumaczą, że nie mają za co leczyć! Są takie placówki, którym kontrakt z NFZ skończył się już w... lutym tego roku.

Trudną decyzję o ograniczeniu przyjęć podjęła ostatnio klinika pediatrii i gastroenterologii w Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku. Jedyne takie miejsce w regionie, gdzie leczone są dzieci z ciężkimi chorobami układu pokarmowego. Trafiają tu najmłodsi pacjenci, m.in. z żylakami jelit, ciężkimi krwotokami z żołądka i dwunastnicy. Wśród tych pacjentów jest 16--letni Patryk. - W tym przypadku było zagrożenie życia. Gdybyśmy nie przyjęli pacjenta, musiałby szukać pomocy w Warszawie - mówi dr Stefan Popadiuk. Klinika, w której leczony jest chłopiec, wyczerpała swój limit na leczenie pacjentów już w lutym. Do lipca br. przekroczono kontrakt o 440 procent. NFZ nie zapłacił za ponadlimitowych chorych, a szpital nie ma już za co leczyć kolejnych. Pieniędzy brakuje też dla chorych na serce. Szpital Wojewódzki w Kielcach wstrzymał właśnie zabiegi elektrofizjologii serca, które likwidują przyczyny zaburzenia jego rytmu. - Musiałem odesłać do domu sześciu pacjentów już zakwalifikowanych do zabiegów - załamuje ręce dyr. szpitala Jan Gierada. Dodaje, że szuka firmy farmaceutycznej, która mogłaby sfinansować te zabiegi. Na odmowę przyjęcia muszą przygotować się też pacjenci szpitali w Białymstoku, Bydgoszczy, Jaśle i Busku-Zdroju. Problemy ma również szpital uniwersytecki w Gdańsku, gdzie uczy się zawodu córka minister zdrowia Ewy Kopacz (53 l.).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki