Tatuś wyrzucił mnie z okna

2013-06-08 4:00

Stalowa Wola (woj. podkarpackie), kilka minut po godz. 13. Mieszkańców bloku przy ul. Okulickiego od codziennych zajęć odrywa mrożący krew w żyłach dźwięk tępego uderzenia.

Mały Norbert (8 l.) leżał pod blokiem, blady, z trudem łapał oddech. Jedyne, co zdołał powiedzieć ratownikom medycznym, to: - Tatuś wyrzucił mnie przez okno. Chłopiec w ciężkim stanie trafił do szpitala, a Krzysztof K. (42 l.) został zatrzymany. Był kompletnie pijany.

- Tak, jakby ktoś z balkonu dywan zrzucił - wspomina sąsiadka.

Ale to nie był dywan, tylko mały chłopiec. Spadając, obijał się o gałęzie. Norbert nawet nie stracił przytomności. Nie krwawił. Był jednak przerażony. W jednej chwili otoczyli go ludzie, którzy chcieli mu pomóc, on z przerażeniem odtrącał ich ręce. Bał się.

Wczoraj Prokuratura Rejonowa w Stalowej Woli wszczęła postępowanie w sprawie usiłowania zabójstwa chłopca. Na szczęście Norbert przeżył upadek. Jest jednak w ciężkim stanie. Był operowany, ma stłuczony mózg, płuca i uszkodzoną śledzionę. Tę gehennę zawdzięcza swemu własnemu ojcu.

- Istnieją uzasadnione podejrzenia, że dziecko zostało wyrzucone z balkonu mieszkania na IV piętrze. Trwają intensywne czynności zmierzające do odpowiedzi na pytanie, co dokładnie się stało - mówi nam Barbara Bandyga, szefowa Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli. Wiadomo, że jedynym podejrzanym jest Krzysztof K. Był w mieszkaniu, kiedy doszło do tragedii, a potem długo nie otwierał drzwi. Ojciec dziecka został zatrzymany, miał ponad 2 promile alkoholu we krwi.

Co tak naprawdę stało się za drzwiami maleńkiego mieszkanka bloku przy ul. Okulickiego? Zdaniem sąsiadów rodzina nie wyróżniała się niczym szczególnym. Rodzice Norberta i jego 12-letniej siostry pracowali, dbali o swoje pociechy.

- Zdarzały się im kłótnie, tak jak każdemu - mówi sąsiadka z piętra. Inna dodaje, że coś musiało się psuć w domu, bo Krzysztof K. coraz częściej zaglądał do kieliszka. Tak było też feralnego dnia. Jak ustalili śledczy, mężczyzna skończył pracę na nocnej zmianie (pracował jako ochroniarz w cegielni) i wrócił do domu. Wtedy musiał zacząć raczyć się alkoholem. Wczesnym popołudniem matka Norberta odebrała go ze szkoły i zaprowadziła pod klatkę bloku. Nie wiedziała, w jakim stanie jest jej mąż, wcześniej umówili się tylko, że on zaopiekuje się dziećmi, gdy ona pójdzie do pracy na popołudnie.

Wczoraj śledczy nie zdecydowali się na przesłuchanie ojca. Mają to zrobić dzisiaj. Nie wiadomo, jakie usłyszy zarzuty.

None

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki