Tragedia w PUCKU: Urzędnicy Centrum Pomocy Rodzinie NIE MAJĄ SOBIE NIC DO ZARZUCENIA - Teraz my MAMY TRAUMĘ

2012-09-21 11:54

Urzędnicy, którzy sprawowali pieczę nad rodziną zastępczą z Pucka, nie mają sobie nic do zarzucenia. Potwierdzi to (lub wykaże nieprawidłowości) kontrola zarządzona przez wojewodę powiatowego. Beata Kryszak, dyrektor placówki, zdradza, że teraz to urzędnicy maja traumę!

Urzędnicy, którzy zajmowali się sprawą pięciorga dzieci, które trafiły do Anny i Wiesława Cz. nie mają sobie nic do zarzucenia. Ich zdaniem wszystkie procedury zostały wypełnione. Rodzina przeszła testy, odwiedził ich psycholog - wszystkie formalności zostały dopełnione.

Andrzej Seremet, Prokurator Generalny zapowiada, że nie wyklucza, iż zarzuty w sprawie śmierci małej Klaudii i Kacperka usłyszy więcej osób. Kto? Do odpowiedzialności karnej może zostać pociągnięty kurator, prokurator - osoby, które zaniedbując swoje obowiązki doprowadziły do śmierci dzieci.

Czy zarzuty mogą usłyszeć pracownicy Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie? Czy wywiązywali się ze swoich obowiązków? To ustali kontrola zarządzona w placówce na wniosek wojewody.

Beata Kryszak, dyrektor placówki mówi, że nie ma ani sobie, ani urzędnikom nic do zarzucenia. Ciężko jej powiedzieć co zawiodło.

- Działaliśmy według procedur. Teraz to my potrzebujemy pomocy, jesteśmy w traumie - powiedziała.

Coraz częściej słyszymy jednak, że urzędnicy nie dopełnili wszystkich formalności - podobno psycholog był w rodzinie tylko raz o śmierci Kacperka, podobno nie było żadnego wywiadu środowiskowego o rodzinie, a dom, do którego trafiły dzieci był w trakcie budowy (wykończono tylko parter). Podobno w czasie opieki nad dziećmi ruszyły prace budowlane i wykończono piętro domu. Także rodzice chrzestni pięciorga dzieci mówią, że informowali urzędników, iż dzieci mogą być bite. I co zrobiono z tymi informacjami?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki