Naprawdę chciał się zabić, czy tylko symulował samobójstwo, wiedząc, że policjanci szybko go obezwładnią i nie pozwolą mu umrzeć? Wiele przemawia za tą druga wersją. Rany, jakie sobie zadał, okazały się niegroźne i po kilku dniach spędzonych w szpitalu zabójca trafił przed oblicze śledczych.
- Złożył obszerne wyjaśnienia, ale ich treść jest na razie tajemnicą śledztwa - mówi Tomasz Orepuk, rzecznik świdnickiej prokuratury.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Maciej K. nie przyznał się do winy. Prawdopodobnie chce przekonać prokuraturę, że to żona go zaatakowała, a on się tylko bronił, albo też wmówić śledczym, że sama targnęła się na swoje życie, a gdy on to zobaczył, również postanowił się zabić. Obie te wersje, z uwagi na zebrane już dowody, są kompletnie niewiarygodne. Potwierdzeniem jest stanowisko sądu, który w miniony poniedziałek posłał Macieja K. do tymczasowego aresztu, uznając wniosek prokuratury za uzasadniony.
Przypomnijmy: do zbrodni doszło w sobotni wieczór 16 marca. Zapoczątkowała ją karczemna awantura. W jej trakcie Maciej (42 l.) zadał Małgorzacie (+40 l.) kilkanaście ciosów nożem. Podobno był o nią zazdrosny. Teraz grozi mu dożywotnie więzienie.