Jaś zginął pod tramwajem. Matka nie wierzy, że mógł to zrobić. Jest nagranie

2019-06-06 23:28

Wracał od kolegi. Spieszył się. Świadkowie mówią, że energicznie wbiegł na pasy. - Na czerwonym – dodają. Jezdnię pokonał szczęśliwie, torów już nie zdołał. Siła, z jaką uderzył go tramwaj, była tak duża, że Jaś (+8 l.) przeleciał kilkanaście metrów, zanim upadł na ziemię. Skonał na rękach ratowników.

Poznań, Hetmańska róg Dmowskiego. Duże, panoramiczne skrzyżowanie ze światłami. Niebezpieczne, bo nie ma tu przystanków, więc na zielonym tramwaje jadą tu naprawdę szybko. - A „jedynka” jadąca na Franowo miała wtedy zielone światło – twierdzą świadkowie tragedii.

Była 19.40, gdy Jaś znalazł się na tym skrzyżowaniu. Dlaczego się nie rozejrzał? Zagapił się? Nie zauważył pędzącego tramwaju?

- Niemożliwe – mówi jego mama Anna D. - Tyle razy słyszał ode mnie, że ma nie przechodzić na czerwonym świetle, a nawet gdy jest zielone, to też ma się rozglądać. A był wyjątkowo karnym dzieckiem, grzecznym, spokojnym, rozważnym. Nie wierzę, że wbiegł na pasy przy czerwonym – kobieta zakrywa dłońmi zapłakaną twarz

Nieliczni przechodnie, którzy byli wtedy na skrzyżowaniu, usłyszeli przerażający zgrzyt hamującego tramwaju, a potem głuche uderzenie. Jaś upadł kilkanaście metrów dalej. Wezwani na miejsce ratownicy od razu rozpoczęli reanimację chłopca. Prawie godzinę walczyli o jego życie. Nadaremno.

- Motornicza, która prowadziła tramwaj, doznała tak dużego szoku, że została odwieziona do szpitala – mówi Iwona Gajdzińska, rzeczniczka poznańskiego MPK.

Tymczasem śledczy zabezpieczyli monitoring, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście chłopiec wbiegł na pasy na czerwonym świetle. – Wszystko jest idealnie nagrane. Nie będzie żadnych problemów z ustaleniem przebiegu zdarzenia – mówi mł. insp. Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki