Uczelnie wolne od urzędników

2009-06-20 4:00

Projekt zmian do ustawy "Prawo o szkolnictwie wyższym" zarysowany przez panią minister Barbarę Kudrycką jest z pewnością potrzebny. Mam jednak kilka zastrzeżeń - pisze prof. Henryk Samsonowicz.

Po pierwsze, daleko idącym nieporozumieniem wydaje mi się pomysł, że to urzędnicy ministerstwa mają wydawać certyfikaty jakości placówek badawczych. Decyzje powinny być podejmowane w środowiskach naukowych, przez ludzi znających się na rzeczy. Przecież zagadnienia związane np. z fizyką jądrową lub biologią molekularną nie mogą być poddawane ocenie urzędników.

Druga rzecz, która budzi wątpliwość, to zbyt mały nacisk położony na podniesienie jakości prac, które mają przyspieszyć proces uzyskiwania stopni naukowych. Propozycje Polskiej Akademii Nauk i Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Wyższych szły w tym względzie znacznie dalej.

Trzecia istotna sprawa dotyczy habilitacji. Ja sam wnosiłem kilka razy o to, by jakaś wyższa instancja kontrolowała Radę Wydziału, która przeprowadza przewód habilitacyjny. Nie wydaje się jednak słuszne, aby centralna komisja decydowała o przewodzie habilitacyjnym, a Rada Wydziału miała jedynie decyzje zatwierdzać. A co wtedy, gdy Rada nie zechce zaakceptować wniosków komisji?

Po czwarte - na uczelniach wyższych jest dziś milion dwieście tys. studentów, którzy muszą płacić za studia, zaś 800 tys. studentów nie ma takiego obowiązku. Moim zdaniem płacić powinni wszyscy, przy czym istniałby szeroko rozbudowany system stypendiów dla studentów najbiedniejszych i oczywiście, na odpowiednim etapie studiów, dla studentów najlepszych. Przypomnę, że w Polsce istnieje obecnie blisko 400 szkół wyższych, z czego większość to szkoły niepubliczne.

Nie zgadzam się też z propozycją pani Kudryckiej wprowadzenia opłaty za drugi kierunek studiów. Studia na kilku kierunkach są przyszłością nauki, to nam się po prostu opłaca. Student historii nie interesuje się tylko historią, on chodzi również na zajęcia z socjologii, psychologii społecznej, literatury, filozofii. Tak było przez wieki i dawało rezultaty. Problemem jest też niedowartościowanie polskich nauczycieli ze szkół wyższych i nie tylko z nich. Pamiętam czasy, jak wielce zasłużony dla polskiej kultury historyk Aleksander Gieysztor chodził sam jeden na wykłady prof. Stanisława Kętrzyńskiego. Czy można powiedzieć, że prof. Kętrzyński był niepotrzebny, ponieważ miał nieliczne audytorium? Należy pamiętać o tym, że ani reformy ekonomiczne, ustrojowe, ani zmiany w mentalności społeczeństwa nie nastąpią bez należytej troski o polskie nauczanie i polską naukę.

Prof. Henryk Samsonowicz

Historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, minister edukacji narodowej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki