Udusił córeczki, zatłukł żonę i... pojechał na imprezę! Wstrząsające szczegóły morderstwa w Zielonej Górze

2015-10-05 16:44

Koszmar! Ostatnim obrazem, jaki ujrzała w swym życiu Anna (+31 l.) były jej córeczki. Leżały na tapczanie, słodkie jak aniołki. Tyle że martwe. Udusił je własny ojciec. Chwilę później otrzymała cios tłuczkiem w tył głowy. Przemysław (+33 l.), człowiek, którego kiedyś kochała, bił raz za razem. Kiedy przestała oddychać... pojechał na imprezę.

Jeszcze w sobotę o jedenastej Anna, drobna i sympatyczna mieszkanka os. Przyjaźni w Zielonej Górze widziana była w pobliskim sklepie. Uśmiechniętą nagrał ją sklepowy monitoring. W tym samym czasie jej mąż dusił ich córeczki. Nikt już nie dowie się, która zginęła pierwsza. Zbrodniarz wykorzystał sytuację, kiedy jedna z dziewczynek była w pokoju, a druga prawdopodobnie się kąpała. Pierwszą uduszoną córeczkę zabójca ułożył na tapczanie. Po kilku minutach obok siostry spoczęła druga z dziewcząt. Też bez ducha. A wszystko odbywało się w ciszy. Duszone dzieci nie wydawały z siebie głosu, a patrzący w ich mgliste oczy ojciec też nie krzyczał. Robił swoje. Tak potwornej zbrodni było zwyrodnialcowi jednak mało. Usiadł na tapczanie, obok córeczek, którym dał i zabrał życie. Czekał, aż wróci żona, matka martwej już Nikoli (+13 l) i Patrycji (+9 l). Kiedy filigranowa blondynka weszła do mieszkania, na widok dzieci, matczyne serce skoczyło jej do gardła, a siatki z zakupami wypadły z rąk. I wtedy otrzymała pierwszy cios tłuczkiem do mięsa. W głowę. Znaleziono ją w kałuży krwi w tym samym pokoju gdzie ,,zasnęły'' jej dziewczynki.

Tymczasem po zbrodni Przemysław, jakby nic wyszedł z domu, bo postanowił odwiedzić znajomych i rodzinę. Tutaj, w pobliskiej Nowej Soli, wypłakiwał się, jak to mu jest w życiu źle, po tym, jak Anka na początku września złożyła pozew rozwodowy. Nie było ważne, że przez lata pił, że ją bił, bo przecież ją kocha.

Zrozpaczeni znajomi zabrali go na zakrapianą imprezę na daczę pod Sławą. Kiedy nagle wieczorem zadzwonił telefon, twarze rodziny i znajomych Przemka stały się kredowobiałe. Do głowy im nie przyszło, że za ponurą zbrodnią o której ich poinformowano może stać członek rodziny. Zbrodniarz zaś, korzystając z zamieszania, wybył do lasu.

Co czuł? Nigdy się już nie dowiemy. Szwagier i kolega Przemka, po poszukiwaniach znaleźli ciało mieszkańca Zielonej Góry wiszące na drzewie. Kolejny dzień przed blokiem gdzie jeszcze kilka dni temu mieszkała Anna z córeczkami cały czas płoną znicze. Dziewczyny z gimnazjum gdzie chodziła Nikola nie kryją łez. Chłopcy zaciskają zęby.

A wszystkim ciśnie się na usta jedno słowo. Dlaczego?

Zobacz też: Pamiętnik córeczki MORDERCY z Zielonej Góry

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki