W tym piekle zginęły nastolatki

i

Autor: DOMIN/SUPER EXPRESS W tym piekle zginęły nastolatki

Koszalin: W tym piekle zginęły nastolatki. Zdjęcia z Escape Roomu

2019-01-08 14:59

Pokój „Mrok” był małą klitką o powierzchni nieco ponad 7 mkw. Ciemny, bo okna zasłonięte były płytami. W środku zmieściły się dwa fotele i lampa. Z zamkniętymi drzwiami, aby goście, którzy odgadną ostatnią zagadkę, mogli odnaleźć klamkę do nich ukrytą za atrapą kominka. Dla 15-letnich przyjaciółek: Amelii, Wiktorii, Julii, Karoliny i Gosi ten koszaliński escape room stał się śmiertelną pułapką. Kiedy w sąsiednim pomieszczeniu wybuchł pożar, dziewczyny zginęły, bo zatruł je tlenek węgla.

Radosław D. (25 l.), który w pożarze został ciężko poparzony i przebywa w specjalistycznym szpitalu w Gryficach, pracował w escape roomie w Koszalinie przy ul. Piłsudskiego zaledwie od grudnia minionego roku. 4 stycznia był w pracy. Śledczym udało się go przesłuchać.

ZOBACZ ESCAPE ROOM W PRZRAŻĄJACYM MATERIALE WIDEO

W zeznaniach powiedział, że piątka nastolatek było w dobrych nastrojach, świętowały urodziny jednej z nich.
Zapłaciły 99 zł za godzinę zabawy. Spośród czterech pokoi zagadek wybrały „Mrok” (były jeszcze „Prywatka”, „Warsztat” i „Zbrodnia”). Fabuła gry zakładała, że wchodzą do starego domu, który w spadku pozostawił im nielubiany stryj. Dlaczego tak skrzętnie ukrywał w nim różne przedmioty? I dlaczego to miejsce jest takie mroczne? Teraz, po jego śmierci, gracze mieli poznać całą prawdę…
Radosław D. powiedział śledczym, że na początku wszystko przebiegało normalnie. On obserwował dziewczyny na monitorze, miał z nimi kontakt przez krótkofalówkę.

- W pewnym momencie, jak twierdzi, usłyszał, że coś się dzieje z jedną z butli gazowych, zauważył, że ulatnia się gaz, próbował to opanować, myślał, że uda mu się ją dokręcić, ale nic to nie dało. Nagle pojawił się ogień, który go poparzył. Gdy zorientował się, że ogień zajął już drzwi pomieszczenia, w którym były uczestniczki zabawy i ich nie otworzy, wybiegł na zewnątrz i krzyczał, wzywając pomocy – powiedział Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
On wyzwał pomocy, z zamkniętego pokoju do straży pożarnej dzwoniły nastolatki. Ratownicy dotarli na miejsce w niecałe 4 minuty. Dziesięć minut później weszli do pokoju „Mrok”. Było za późno. Dziewczyny już nie żyły.
- Ofiary nie były zamknięte na klucz. Zapadka zamka wchodziła w futrynę, ale klamka była ukryta. W sytuacji awaryjnej wystarczyło z zewnątrz szarpnąć drzwi, by je otworzyć. Poszkodowany pracownik escape roomu zeznał, że został od nich odcięty przez ogień. Dodajmy do tego, że do tych wszystkich pomieszczeń prowadziło tylko jedno wejście, więc drogi ewakuacji nie było – dodaje Gąsiorowski.

Prokuratura Okręgowa w Koszalinie postawiła zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci osób, które zginęły w pożarze Miłoszowi S. (28 l.) z Poznania.
To wnuk kobiety, która wynajęła lokal od jego właścicielki i zarejestrowała w nim działalność gospodarczą. Jednak faktycznie organizował ją i prowadził 28-latek. Grozi mu 8 lat więzienia. Został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki