WARSZAWA: Dusiciel Mariusz B. wpadł po 5 latach

2011-10-19 22:27

W ręce policji po 5 latach wpadł Mariusz B. (31 l.). Mężczyzna z zimną krwią zamordował cztery osoby. Wszystkie ofiary zostały uduszone, wszystkie też były znajomymi mordercy. Choć trudno w to uwierzyć, dotąd nie odnaleziono ciała żadnej z nich.

Sprawa seryjnego dusiciela jest niezwykle tajemnicza. 11 kwietnia 2006 roku zaginął Zbigniew D. (†39 l.) wraz z córką Aleksandrą (+18 l.). Z ustaleń śledczych wynika, że ojciec z córką spotkali się wtedy z Mariuszem B. i jego kolegą Krzysztofem Rz. (25 l.). Bandyci uwięzili ich. Zmusili też Zbigniewa D., aby założył polisę na życie.

Zbigniew D. założył polisę na życie, musiał zginąć

W razie jego śmierci pieniądze miały zostać wypłacone żonie. Potem okazało się, że kobieta była kochanką 31-letniego dusiciela. Z ustaleń śledczych wynika jednak, że sama nie brała udziału w zbrodni.

Ostatecznie polisa, którą dysponowali bandyci, okazała się nieważna. Rok później dokonali następnego porwania. Ofiarą padł kolejny znajomy Mariusza B. - Henryk S. (+59 l.), nauczyciel ze szkoły tańca, do której uczęszczała jego kochanka. Mężczyzna został zabity, ale wcześniej zmuszono go, żeby wyjawił kody do kart płatniczych. W 2008 roku kolejną ofiarą dusiciela padł Piotr S. (+40 l.), ksiądz z parafii na Ochocie. On też najprawdopodobniej zginął z powodu pieniędzy.

- Kiedy otrzymaliśmy opinię biegłego psychologa na temat Mariusza B. (31 l.), prokurator zdecydował, że dysponuje wystarczającymi dowodami do postawienia mu zarzutu zabójstwa - wyjaśnia Monika Lewandowska z warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Mężczyźnie grozi dożywocie.

Krzysztof Rz. może spędzić za kratami nawet 10 lat. Obaj zostali aresztowani na trzy miesiące.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki