Trener reprezentacji Polski Daniel Castellani (48 l.) mało czym może zaskoczyć prowadzącego Brazylijczyków Bernardo Rezende (50 l.), ale w Łodzi mu się udało. Argentyńczyk niemal w każdym spotkaniu Ligi Światowej zmienia wyjściowy skład, dając szansę pogrania wszystkim podopiecznym. Szkoleniowiec canarinhos nie ukrywał, że to była dla niego niespodzianka.
- W sobotę zobaczyliśmy po drugiej stronie siatki innych graczy niż w poprzednich meczach polskiej drużyny. Przez pewien czas musieliśmy się dopasowywać do ich sposobu gry - tłumaczył słynny Bernardinho.
Dopasowywanie nie trwało długo. Pierwsze dwa sety sobotniego spotkania były bliźniaczo podobne. Najpierw dobra, równa gra naszych, zwłaszcza w obronie, potem nawet 4-punktowe prowadzenie, a na koniec to co zwykle, czyli zwycięstwo Brazylijczyków. W ostatnim secie goście wybili gospodarzom siatkówkę z głowy, roznosząc nas aż do 10!
- Możemy tylko przeprosić kibiców - mówił kapitan biało-czerwonych Michał Bąkiewicz (28 l.). - Brazylijczycy pokazali, jak się wychodzi z trudnego położenia, my się dopiero tego uczymy.
Mimo łatwego zwycięstwa przed niedzielnym meczem Brazylijczycy zapewniali, że nie zlekceważą Polaków.
- Boję się tego meczu, bo Polacy będą się chcieli zrewanżować - zapowiadał legendarny Giba. Kapitan i najbardziej lubiany w naszym kraju siatkarz Brazylii słynie z kurtuazji wobec polskich kibiców i graczy. Nie musiał się jednak zbytnio obawiać. W niedzielę nawet nie pojawił się na parkiecie, a i tak była powtórka z rozrywki: walczący Polacy i wykorzystujący rutynę w ostatnich piłkach rywale. Kiedy trzeba zagrać dokładniej i solidniej, młoda drużyna Castellaniego traci atuty, a canarinhos nabierają coraz większego luzu. Potrafią wtedy wbijać siatkarskie "gwoździe" w pierwszy metr parkietu.
- Przegraliśmy i trzeba wyciągnąć wnioski. Dla mnie liczy się też to, że widzę pozytywy w naszej grze - komentował argentyński trener.
Następne mecze Ligi Światowej Polacy grają w piątek i sobotę we Wrocławiu z Wenezuelą.