Poseł Wipler: To policja mnie pobiła, wypiłem jedno wino!

2013-10-30 17:53

Według policji, około godziny 4 nad ranem Przemysław Wipler zaatakował mundurowych. Poseł po kilku godzinach zareagował na słowa funkcjonariuszy. Podczas popołudniowej konferencji prasowej przedstawiał swoją wersję wydarzeń z tego poranka i pokazywał posiniaczone ręce i twarz.

Przed klubem Enklawa na ulicy Mazowieckiej w Warszawie awanturowało się dwóch mężczyzn. Podeszli do nich policjanci, a później pojawił się trzeci mężczyzna, jak się okazało - Przemysław Wipler.

- Do zdarzenia doszło ok. godz. 4 nad ranem. Mężczyzna zachowywał się wulgarnie, rozkazywał policjantom, naruszył ich nietykalność, szarpał i kopał funkcjonariuszy. Jeden z policjantów miał rozerwany mundur. Policjanci musieli użyć gazu pieprzowego i założyć mu kajdanki - powiedział na antenie TVN24 Mariusz Mrozek, rzecznik Komendy Stołecznej Policji w Warszawie.

Czytaj: Warszawa. Wipler punktuje prezydent

Policja idzie w zaparte - nie wiedziała, że mężczyzna to znany polityk. Wipler podczas konferencji prasowej opowiadał zupełnie inną wersję wydarzeń. Poseł twierdził, że to on został pobity przez policję.

- Gdy powiedziałem, że jestem posłem i wyjmę legitymację, w tym momencie dostałem gazem, zostałem rzucony na podłogę i regularnie kopany -  mówił polityk - zostałem rzucony na ziemię i skuty kajdankami. Byłem bity po kroczu, po plecach. Od momentu gdy zacząłem być bity, do momentu, w którym wylądowałem w szpitalu to był dla mnie koszmar - opowiadał Wipler.

Aby być bardziej wiarygodnym, pokazał posiniaczone łokcie, przedramiona i twarz. - Z mediów słyszałem, że uderzyłem się o krawężnik. Nie da się, upadając w ten sposób, obić łokci i twarzy - udowadniał poseł PiS.

Zobacz: Przemysław Wipler: Działkowcy powinni być właścicielami działek

Zdaniem posła, policja miała zabrać mu torbę z telefonem, by uniemożliwić "wypuszczenie w świat" własnej wersji zdarzeń. A do tego mieli wmawiać mu nieprawdziwe informacje na temat zdarzenia.

- Kiedy byłem w szpitalu, dwóch policjantów cały czas powtarzało: "To nie my panu to zrobiliśmy" - opowiadał.

Poseł miał we krwi 1,4 promila alkoholu. Jak twierdził, żona zaszła w ciążę po raz piąty i przez czas ciąży oraz karmienia nie będzie piła wina. On też nie, w ramach małżeńskiej solidarności. Dlatego poszedł napić się z kolegami, bo. Polityk przyznał, że wypił jedno wino, ale kontrolował swoje zachowanie.

- Piłem alkohol w takiej ilości, że kontrolowałem to, co robię - mówił Wipler - Nie biorę i nigdy nie brałem żadnych narkotyków - dodał.

Podczas konferencji prasowej, poseł powiedział, że ma nadzieje, iż nagranie z monitoringu rozwieje wszelkie wątpliwości, a policjanci którzy nieludzko go pobili, zostaną ukarani.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki