Pogrzeb będzie miał charakter państwowy. - Msza odbędzie się w warszawskiej archikatedrze. Profesor spocznie na Powązkach Wojskowych. W poniedziałek w KPRM, w gabinecie profesora zostanie wystawiona księga kondolencyjna - poinformowała Kidawa-Błońska.
Także dzisiaj, w czasie polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych, premier Ewa Kopacz odczyta treść wystąpienia Władysława Bartoszewskiego. - Pamiętam nasze ostatnie spotkanie. Mówił o swoim wystąpieniu. Nawet żartował: "Gdybym mówił zbyt długo, proszę dać mi znać, pani Ewo, żebym nie zanudził"- mówiła na konferencji Ewa Kopacz.
Prof. Władysław Bartoszewski zmarł w piątek wieczorem w warszawskim Szpitalu MSW.
Nosił kromkę chleba
Jeden z funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu, znajomy profesora: - Poznałem go osobiście kilkanaście lat temu. Profesor cieszył się wtedy ogromnym szacunkiem. Za granicą traktowano go jak szefa rządu, był witany owacyjnie. W sekrecie wyznał mi, że po pobycie w obozie koncentracyjnym przez długie lata nosił z sobą kromkę chleba. Żeby mu nie brakło jedzenia... - mówi nam funkcjonariusz BOR, który chronił prof. Bartoszewskiego.
Wspomina też opowieści prof. Bartoszewskiego z czasów II wojny światowej. - Opowiadał z łezką w oku, jak we wrześniu został zatrzymany na warszawskim Żoliborzu w masowej obławie. Przypadkowo dostał się do Oświęcimia, był w tym samym transporcie co Witold Pilecki. Od nocy obaj stali się więźniami Auschwitz - dodaje oficer BOR.
Zobacz: Władysław Bartoszewski nie żyje. Zmarł w wieku 93 lat
Lubił gosposie i jeść obiad o 15
Na co dzień był pogodnym człowiekiem. Najbardziej lubił domową atmosferę, w domu odpoczywał. Jadł obiad o jednej porze - o godzinie 15. Jeśli o tej porze miał gości, przepraszał ich i zasiadał do stołu. - Mieliśmy gosposię. Władek te wszystkie gosposie natychmiast sobie przyswoił. Nie w jakimś szczególnym sensie, tylko po prostu one go od razu polubiły - mówiła Zofia Bartoszewska w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Z żoną pobrał się w 1967 r. Była to druga wybranka Bartoszewskiego.
Wino przed internowaniem
Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. został internowany - początkowo w areszcie na Białołęce, a następnie w ośrodku internowania w Jaworzu nm. - 12 grudnia 1981 r. byliśmy na spotkaniu bardzo niecenzuralnym w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich i ktoś nas przywiózł do domu, bo była straszna pogoda. Wypiliśmy jeszcze po szklaneczce wina, położyliśmy się spać, a piętnaście po północy dzwonek, łomotanie. Mąż wyszedł do okienka: "Panie Władku, niech pan otworzy, bo będziemy musieli drzwi wyłamać". Tak więc otworzyliśmy, dali mężowi kartkę - bo przyszły trzy czy cztery osoby - przeczytał i powiedział: "No, znów Oświęcim". To był nakaz aresztowania. Zabrali go - opowiadała Zofia Bartoszewska w "GW".
Zobacz: Nie żyje Władysław Bartoszewski. RODZINA: żona Zofia, syn Władysław Teofil