Pedofila złapała policja, ale pan Andrzej wciąż nie może dojść do siebie. - Jak mogłem być tak głupi!?- Przecież wpuściłem pedofila do własnego domu. Czy córka mi to wybaczy? - rozpacza.
Magda Z. (14 l.) z małej wsi pod Sokołowem Podlaskim przez pół roku przeżywała koszmar. I to we własnym domu! Podłego drania, który pojawił się w jej domu, przyprowadził ojciec! Mówił, że to przyjaciel. Podczas gdy ojciec wychwalał Roberta M. (34 l.) pod niebiosa, dziewczyna przeżywała dramat. Tylko ona wiedziała, że ten sympatyczny pan, który po przyjacielsku poklepuje po ramieniu ojca, jest kłamcą i zboczeńcem. Zakradał się do ich domu i robił jej straszne rzeczy. Dziewczyna jednak milczała. Wstyd i strach przed potworem nie pozwalał na wyjawienie jej mrocznej tajemnicy.
Gehenna Magdy trwałaby dalej, gdyby nie jedna z sąsiadek, która widziała przypadkiem, jak dziewczynka była nakłaniana, by brać penisa Roberta do ust. Opowiedziała o tym rodzicom Magdy. Ci zawiadomili policję. Zboczeniec został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące. - Wciąż nie mogę sobie darować, że to wszystko przeze mnie - mówi Andrzej Zduniak. - Sam przyprowadziłem go do domu. Razem pracowaliśmy na budowie w Warszawie. I tam się zaprzyjaźniliśmy - dodaje mężczyzna.
Magda od razu wpadła Robertowi w oko. Przychodził nawet pod jej szkołę. - Nie wierzyliśmy, gdy nas ludzie ostrzegali. Nie wiem, jak mogliśmy być tak naiwni! - dodaje zrozpaczony ojciec. Prawda wydała się niechcący. Jedna z sąsiadek powiedziała żonie, że ten zboczeniec wykorzystywał Madzię w krzakach. - Przeprowadziliśmy z nią rozmowę, rozpłakała się i wyznała nam wszystko. Myślałem, że zabiję łobuza! - dodaje wstrząśnięty pan Andrzej. W jego głowie kłębi się jedna myśl - by tego zboczeńca, który złamał życie jego córce, zamknęli za kratami na dożywocie.
Dane pokrzywdzonej dziewczynki zostały zmienione.