Wybaczam Piotrowskiemu

2005-10-17 20:55

- Przebaczyłam mordercom mojego syna, teraz się za nich modlę. Nie wszystko zostało wyjaśnione, ale trzeba się z tym pogodzić - mówi Marianna Popiełuszko. - Nie rozdrapujmy już tych bolesnych ran...

Śmierć syna zostawiła w niej ogromne, bolesne piętno. Ciężkie dni października 1984 roku Marianna Popiełuszko przeżyła tylko dzięki głębokiej wierze. Tuż po pogrzebie syna mówiła, że jego oprawcy "nie z synem, tylko z Bogiem walczyli". Ale nigdy nie miała w sobie chęci odpłaty za doznaną krzywdę.

- Nikogo nie chcę osądzać, to należy do Pana Boga. Ja im przebaczyłam, teraz się za nich modlę - mówi matka księdza Jerzego. - Niech Jezus też im daruje...

Spokój jego duszy

Sprawa śmierci księdza Popiełuszki ciągle budzi ogromne kontrowersje. Jest jeszcze wiele niewiadomych, wciąż pojawiają się nowe nazwiska osób, które mogły być odpowiedzialne za zbrodnię. Ale dla matki księdza ciągłe powracanie do cierpienia jej syna jest niezwykle bolesne...

- To morderstwo zostawiło we mnie wielką boleść, wielką ranę na całe życie, która ciągle się odnawia - mówi. - Ale ja już się z tym pogodziłam - i inni też powinni. - Nie ma co rozdrapywać ran i szukać nowych rewelacji dotyczących tej śmierci. Proszę, zostawmy jego duszę w spokoju.

Nie płaczcie po mnie

Marianna Popiełuszko mieszka we wsi Okopy na Podlasiu razem z najmłodszym synem Stanisławem, który przejął gospodarstwo po zmarłym ojcu. Tu wychowywał się także ksiądz Jerzy. Gdy po raz ostatni wyjeżdżał z domu, powiedział: "Jakbym zginął, to tylko nie płaczcie po mnie". W październiku 1984 roku został bestialsko zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Proces został przez władze wyreżyserowany i za pozwoleniem sędziów często zmieniał się w "sąd nad księdzem".

Ostatecznie skazano Grzegorza Piotrowskiego i Adama Pietruszkę na 25, Leszka Pękalę na 15, a Waldemara Chmielewskiego na 14 lat więzienia. Wszyscy zabójcy już opuścili więzienia. Jednak na najważniejsze pytanie - kto wydał rozkaz zamordowania księdza Jerzego - odpowiedzi nie znamy...

Mordercy nie żałują

W nocy, 19 października 1984 r., trzech funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa porwało i zamordowało kapelana Solidarności, ks. Jerzego Popiełuszkę.

Potem zmasakrowane ciało oprawcy wrzucili do Wisły na tamie pod Włocławkiem. Do tej pory za odrażającą zbrodnię odpowiedziały 4 osoby z SB. Skazano je w procesie toruńskim, który rozpoczął się w grudniu 1984 r. i zakończył 2 miesiące później, a odbywał się pod kontrolą MSW. Oprawcy przed sądem kręcili, kryli mocodawców i nie wyrazili skruchy.

Grzegorz Piotrowski - nigdy nie okazał skruchy

Grzegorz Piotrowski - kapitan w IV Departamencie MSW, zajmującym się inwigilacją Kościoła. Skazany w procesie toruńskim na 25 lat więzienia - potem po amnestii obniżono mu karę do 15 lat więzienia. Wyszedł w 2001 roku.

To on wydał pozostałym oprawcom polecenie: "Kamulki do nóg" - kazał przywiązać do nóg księdza worek z kamieniami, by jego ciało szybko utonęło.

Nie przepraszał i nie prosił o wybaczenie, podobnie jak:

- Leszek Pękala - skazano go w 1985 r. na 15 lat więzienia. Nigdy nie przeprosił.

- Waldemar Chmielewski - w procesie toruńskim skazany na 14 lat więzienia. Wyszedł w 1993 r. Nie przeprosił.

- Adam Pietruszka - pułkownik Służby Bezpieczeństwa. Skazany na 25 lat więzienia. Wyszedł w 1995 roku. Nie przeprosił.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki