Zabijanie jest jak miłość

2007-10-10 1:23

Pierwsze zabójstwo było jak pierwsza miłość. Nigdy się tego nie zapomina - tłumaczył wczoraj przed moskiewskim sądem oskarżony o zabicie co najmniej 49 osób Aleksandr Piczuszkin.

Większość swoich ofiar mordował w parku Bitcewskim w Moskwie. Nosił przydomki "bitcewski maniak" i "szachowy morderca". Ten ostatni dlatego, bowiem po każdym morderstwie kładł monetę na szachownicy w swoim domu. Chciał zapełnić wszystkie 64 pola.

Schemat zabójstw w większości przypadków był bardzo podobny. Piczuszkin upijał spotkanych w parku ludzi, a później zabijał butelką lub wrzucał do studzienki.

Zaczął w szkole

Większość ofiar Rosjanina to mężczyźni, ale wśród zamordowanych są trzy kobiety i młody chłopiec. Prokuratura zarzuca mu dokonanie 49 morderstw. Co innego mówi oskarżony i sugeruje, że zabił więcej osób. - Myślę, że to nie fair zapominać o 11 innych ludziach - powiedział wczoraj przed moskiewskim sądem.

Zaczął zabijać, mając 18 lat. Najpierw zasugerował koledze z klasy, by razem kogoś zamordowali. Gdy ten odmówił, Piczuszkin "wysłał go do nieba".

Wczoraj przed moskiewskim sądem Piczuszkin zachowywał się agresywnie. Gestykulując, demonstrował, jak dusił swoje ofiary i pokazywał ślady walki z nimi na swych rękach. Jeśli wina Piczuszkina zostanie udowodniona, będzie największym seryjnym mordercą w Rosji od czasu Andrieja Czikatiły - "rzeźnika z Rostowa" - którego w 1992 roku skazano na śmierć za 52 zabójstwa i stracono dwa lata później.

Nie powieszą go

Aleksandrowi Piczuszkinowi nie grozi jednak stryczek. W Rosji od 1996 roku obowiązuje moratorium na wykonywanie kary śmierci. Ostatni wyrok wykonano tam 2 sierpnia 1996 r.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki